Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ratujcie ludzie, bo chyba pęknę ze śmiechu.
Karaśkiewicz stropił się zrazu, potem sam śmiać się zaczął.


ROZDZIAŁ OŚMNASTY.
Sprawa o domek Paulinki. — Pobór do wojska. — Pułkownik
Suchta. — Wojna.

Już obie armie stały w szyku bojowym, gotowe do walki, gdy odczytano krótki wyrok w sprawie o zniszczenie domku Paulinki, Todzi i Zosi.
Gazeta „Wilhelmówka“ w numerze poświęconym wojnie, tak o tem zdarzeniu mówi:
„Za chwilę bój, za chwilę dziewczynki, jako siostry miłosierdzia, troskliwie pielęgnować będą rannych rycerzy. Czyż dziw, że w tak ważnej chwili Paulinka, Todzia i Zosia przebaczyły wyrządzoną im szkodę? — Wilhelmówka — brat Zofiówka — siostra. Siostra przebaczyła bratu. Niema gniewów, waśni, ani uraz wzajemnych. — Niech żyją w zdrowiu i weselu. — Vivat!“
— Vivat! wołali chłopcy i dziewczęta, — las, forteca, pole, łąka...
— Paulinka taki ładny miała domek.
Między sosnami ziemia starannie wygładzona i schludnie przysypana żółtym piaskiem. Domek między sosnami rozdzielony patyczkami na dwa pokoiki i kuchenkę. Z piasku ładnie uklepany stół, dwa krzesła, łóżko, komoda; na komodzie lustro z deseczki i wazonik z szyszki; a w wazonie, kwiaty. W kuchence na kominie w pudełku od zapałek gotowała się kartoflanka z kulek jałowca. A jeszcze na stole, dla przystrojenia pokoju, leżały dwa guziki.