Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówili ludzie późnym wieczorem.
— Nie chcieli prosić, to nie; ale poco było dużo gadać?
A o majstrze mówiła Wilczkowa.
— Podlec on jest: chleba dzieciakowi żałować. Bo mnie to tak matka uczyła: daj każdemu chleb i wodę. Jak ma być zdrów, to i na chlebie będzie zdrów. Ale chleba nikomu nie żałuj.
Józik spędza pierwszą noc śnieżną, ciemną na cmentarzu, w trumience. Takie miał czyste, niebieskie jasne oczy.
A na Brudnie tyle mogiłek...

∗             ∗

Notuję coraz mniej: na karteczce, na świsteczku, na pudełku od papierosów.
Papieru szkoda, atramentu szkoda. Ci, którzy robią papier i atrament, możeby się wzięli do pieczenia chleba.
A Jasiek napisał: chlep.
— Bój się Boga, chłopcze, — powiadam, — toś ty myślał, że zjadasz chleb przez p?
Spojrzał na mnie zdziwiony: tyle lat jadł coś innego, niż sądził. — A spracowana ręka drży mu przy pisaniu. — A kiedy na niego wypadła kolej myć podłogę w warsztacie, dał koledze dziesiątkę, żeby on umył, żeby lekcji nie