Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapłaconą ratę otrzymywał kwitek. Kiedy mu zostało do zapłacenia trzy ruble, żyd sprzedał weksel. Była sprawa. Sąd uznał, że Wilczek musi weksel zapłacić, a potem może wystąpić przeciwko krawcowi. I zapłacił w ten sposób dwa razy za jedno ubranie.
— Ale ten uczciwie prowadzi swój interes. Zdziera, bo zdziera, ale i jego ludzie zarywają... Żeby nie ja, to onby panu nie dał. Ale mnie on zna...
I w domu opowiadał o zaszczycie, który go spotkał.
— I papierosem mnie jeszcze poczęstował...
Dałem ubranie do odnowienia, bo podarte i poplamione.
Ciekawa postać żyda — łaciarza. Z jakim zapałem przyglądał się dziurom i budował plan kampanji:
— Ja stąd ten kawałek wykraję, to mi starczy tu i tu; a tu się zaszyje i przyceruje... Będzie jak nowe.
Poeta!

Wilczek pochodzi ze wsi, o dwanaście mil od Warszawy.
Ojciec ożenił się pierwszy raz i miał czworo dzieci. Przy piątem matka umarła. Nie mogła urodzić, więc kazali jej usiąść nad rozpaloną cegłą, polaną octem. Ale i to nie pomogło.
Z tych pięciorga dzieci został on jeden.