mo, w jaki sposób żyją, gdzie rosną i kiedy ludźmi się stają“.
„W Warszawie mieszkań pięcio i więcej izbowych znajduje się o 65 proc. więcej, niż w Berlinie... Pół wydatku na mieszkanie ginie z powodu salonu... Z jednej strony u dołu brak mieszkań, z drugiej u góry marnotrawstwo w mieszkaniu“...
Piąty i szósty rozdział głoszą:
„Co zrobiono dla poprawy zagranicą“ i „Co zrobiono dla poprawy u nas i co zrobić należy“.
Nie: vogue la galére![1] — nie...
? Grudzień.
Wilczek zbił Staśka. Spuścił malcowi majtki, podwinął koszulę, wsadził głowę jego między swoje nogi, zdjął pasek, którym spina spodnie, i bił, aż mi w głowie trzaskało.
— A masz, hyclu, a masz... A nie lataj z chłopakami, kiedy matka woła... A pilnuj roboty...
Stasiek spóźnił się do kwaśnika, gdzie myje butelki i odrutowuje korki, od dziewiątej rano do siódmej wieczorem, — za rubla na tydzień.
Stasiek ma lat dziewięć.
— Czy nie zamocno? — spytałem.
— Z jednego nie zrobię dwóch — odparł, dysząc ciężko. — Jemu tylko pozwól na turki-mazurki... Kto bije, ten kocha, a dziewczynę całuje, kto ją chce ukrzywdzić... Mało to tu ko-
- ↑ vogue la galére! (z fr.) — niech się dzieje, co chce!