Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Serdecznie dziękuję.
Włożył umowę do teki z papierami i wyszedł zamyślony: co robić, który wziąć rower? Czy ten, który radził wuj Stanleya, czy ten? I czy wypada jeszcze raz przyjść z bratem Dika obejrzeć?
Idzie tak Dżek i myśli, aż spotyka chłopców. Wracają z meczu. Tacy rozbawieni. »Iskra« wlepiła »Pochodni« trzy gole.
— Szkoda Dżek, że ciebie nie było, — mówi Iim.
— Jak człowiek ma obowiązki, na wiele rzeczy nie może sobie pozwolić, — odpowiedział Dżek.