Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biedny Fil tak się męczy, że połowy różnych rzeczy z Bosko Czarnoksiężnika nie może zrobić, bo nie ma na sfinansowanie. Nawet Harry nie może sobie pozwolić na kupno siatki na motyle i skrzynki do zbierania roślin.
Jeśli dziecko ma już czasem parę centów, kupi jabłek albo cukierków, bo na nic innego nie starczy. No i robi kalkulację, robi, ale widzi, że nic, więc się boi, że zgubi, i wyda na byle co.
Dżek, dzięki kooperatywie, wie wszystko, i gryzie się, martwi, ale nie ma rady.
Gaston chce zrobić latawca według wzoru z książki. Dżems mówi, że potrafiłby zrobić elektryczny zegar. Kto go tam wie: możeby i umiał. Hanson kupił w kooperatywie dwa arkusze piechoty i arkusz konnicy, a na artylerję musi czekać, bo i tak winien centa. A wojsko bez artylerji tyle warte, co nic. Ford marzy o sztucznych wąsach, bo u nich jest długi korytarz i bawią się w zbójców. Nawet na sztuczne wąsy go nie stać, a przecież są w sklepach różne maski zbójeckie i indyjskie: ani marzyć o tem.
Stara się Dżek, jak może, ale najczęściej musi odmawiać.
Jeszcze tylko jedną rzecz udało mu się sfinansować. Oto Ella i Fanny wystąpiły w imieniu dziewczynek, żeby dziadkowi, który stoi niedaleko szkoły, kupować codzień na śniadanie bułkę. Dziadek jest strasznie stary, ma siwiutenieczką brodę, i bardzo mu zimno. Tak z nogi na nogę przestępuje. Pewnie nikogo nie ma i jest bardzo głodny. Dziadek nie