Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czujesz zapach? — pyta się Fil.
— Bo co?
— To ze stajni, od koni. Wszystkie konie w cyrku arabskie: mają cienkie nogi, długie szyje i są bardzo mądre.
Woźny tymczasem zaprowadził ich do kasjera. Dżek otworzył tekę, chciał pokazać papiery kooperatywy, ale kasjer nie ma czasu.
— Szkoła musi napisać list. Najlepiej niech przyjdzie ktoś starszy. Bo są przedstawienia wieczorne i popołudniowe.
— A ile kosztuje bilet?
— Najtańszy dziesięć centów.
Tyle akurat zapłacił Harry.
— No, ale rozmawialiśmy z kasjerem.
— I trzeba napisać list.
— Wiesz, — mówi Fil, — wyślemy sami. Morris wymaluje klatkę ze zwierzętami, Nelly napisze, a wszyscy podpiszą. Musimy zwierzęta zobaczyć. Czy wiesz, gdzie Morris mieszka?
Poszli do Morrisa, kupili arkusz czystego papieru, Morris raz jeszcze obejrzał na ogłoszeniowym słupie afisz cyrkowy i powiedział, że nie wie, czy potrafi. Ale na jutro obiecał przynieść. Potem poszli do Harry, żeby napisał list. A Harry napisał:
»Szanowny Panie!
Byłem w cyrku i bardzo mi się podobały dzikie zwierzęta. I opowiedziałem w szkole. I wszyscy chcemy zobaczyć dzikie zwierzęta«.
Długo myśleli, co dalej. Ale Dżek wymyślił:
»Więc bardzo prosimy, bo mamy kooperaty-