Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dżek był bardzo uważny, bo postanowił, że będzie myślał o kooperatywie tylko na pauzach, żeby mu pani znów nie powiedziała, że myśli o migdałach. Pewnie wcale niema niebieskich migdałów na świecie, więc się dlatego tak mówi.
Ale pod koniec lekcji już nie mógł — i zaczął nie uważać. Dużo różnych myśli przyszło mu do głowy.
Więc:
— Coby to było, gdyby zgubił pieniądze? Przychodzi do domu i niema portmonetki. Och, jak strasznie się trzeba pilnować.
I przypomniał sobie Dżek, że raz naprawdę zgubił centa. Było to dawno. I było co innego: to był własny cent, a nie Pennella i całej klasy.
Potem przyszło mu na myśl:
— Za jakie pieniądze powinien kupować, jeżeli coś potrzebne? Naprzykład kajet, gdzie zapisane, co kupił i co sprzedał, i taki sam kajet na brudno, gdzie sam wpisywał.
Bo Dżek miał dwie kontrole. Co włożył do szafy i co wydawał, zaraz zapisywał na brudno, a potem dopiero Nelly przepisywała.
To dziwne, że się pani nawet nie zapytała, kto mu pomaga. Może źle zrobił, że sam nie powiedział, bo wygląda, że niby tylko Dżek otrzymał pochwałę, że bardzo dobrze. Nelly nie będzie się gniewała, ale innej mogło być przykro, że pani nie wie, że to ona.
Dzwonek. I Dżek teraz dopiero widzi, że jest w klasie, że się lekcja skończyła, że przy nim siedzi Peell, że pani stoi i coś mówi. Pewnie pani coś na