Sprawdziły się słowa Tafta.
Dżek kupił w równych ilościach glansowany papier czerwony, żółty, zielony, niebieski i czarny. I po trzech dniach nie miał już ani jednego czerwonego papieru. Ktoś powiedział, że czerwony papier się najmniej brudzi, i uwierzyli. A właśnie czarnego, na którym naprawdę nie znać plam z atramentu, nie wzięli ani jednego arkusza. Nie pomogło, że Dżek na samym wierzchu kładł żółty. Nie pomogły tłumaczenia. Przeciwnie nawet, i jeszcze gorzej było.
— Ja wiem, — powiedziała pierwsza Ella, — dlatego mówisz, że zielony lepszy: bo masz dużo.
— Nie mówię, że lepszy, — bronił się Dżek, — tylko taki sam.
— Więc jak taki sam, to daj czerwony.
Mister Taft zgodził się zamienić, — i kiedy zobaczyli, że czerwonego znów jest dużo, kupowali teraz rozmaite.
Ella zna sposób okładania kajetów, że nie trzeba we środku rozcinać, tylko się podwija, — i nauczyła, jak to się robi. Kto bogatszy, okładał wszystkie kajety. Byli tacy, którzy jeden kajet obłożyli w glansowany, a resztę w szary.
I dopiero pani się dowiedziała.
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/107
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.