Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie, że nasze! — zaprotestowała Anielka i pośpiesznie wrzuciła nawóz łopatką do taczek Stefka. — Idź sobie i szukaj gdzieindziej nawozu!
Ale Henio nie dał się przekonać.
— Przecież nie wynajęłaś tej drogi, więc mogę szukać, gdzie mi się podoba. — I począł wolno kroczyć za rodzeństwem.
Stefek po chwili znalazł drugę kupkę nawozu i tak dotarli do gospody „Pod niedźwiedziem”. Tutaj Anielka zawołała z radością:
— Stefciu, stoi fura z mąką!
Istotnie, mnóstwo ciężkich worków leżało na wielkim wozie, do którego zaprzężone były dwa konie. Konie jadły owies. Woźnica ostrym nożem krajał chleb na kawałki i wrzucał koniom do sakwy. Potem sam wszedł do gospody. Anielka i Stefek przystanęli w pobliżu koni, które tak bardzo kochali. Chleb pachniał zachęcająco.
— Podzielimy się tym chlebem, — zaproponowała Anielka Stefkowi, — raz ty weźmiesz, a raz znów ja.
Stefek zaproponował, aby do spółki przyjąć jeszcze Henia. Podzielono się chlebem prędko i wreszcie konie nie miały ani kawałka. Tymczasem woźnica wyszedł z gospody i wóz odjechał. Henio, Stefek i Aniel-