Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

su do czasu znajdowały w lesie jakąś spóźnioną jeżynę, a często dla urozmaicenia rozpalały niewielkie ognisko i piekły w popiele kartofle, czy jabłka.
W ostatnim dniu zbierania drzewa przytrafiło się jednak coś bardzo smutnego. Drwale zrąbywali wysoką jodłę. Dwaj ludzie rąbali gruby pień siekierami, dwaj inni podtrzymywali drzewo. Filek, jak zwykle, biegał dookoła, wesoło szczekając. Trach! Jodła zwaliła się na ziemię, ale w tej samej chwili rozległo się głośne zawodzące skomlenie. Potem cisza. Anielka przerażona podbiegła i co biedaczka ujrzała? Kochany, najmilszy, wesoły pies Filuś leżał bezruchu na ziemi, a wąska struga krwi ciekła mu z pyszczka i z nosa. Wysoka jodła przywaliła biednego psiaka.
— Czy on nie żyje? — zawołała Anielka, blednąc z przerażenia.
W tej chwili Filuś raz jeszcze otworzył oczy, zadrżał i znieruchomiał.
— Teraz już nie żyje, — rzekł jeden z drwali. — Szkoda biednego stworzenia.
Anielka przyklękła na ziemi i poczęła głucho szlochać.
— Ach, biedny, kochany Filuś, dlaczego ci się stało takie nieszczęście!