Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnia jakoś nie widać. Widocznie mój stary zegar w domu stanął i obudziłam dzieciaka tak wcześnie.
— To nic nie szkodzi, — wtrąciła Anielka. — Będziemy zato wcześniej na miejscu.
Babcia zaśmiała się i obydwie powędrowały dalej.

W mieście.

Słońce stało wysoko na niebie. Powiedziało już pagórkom i dolinom „dzień dobry” i swe złociste promienie rozesłało teraz na lasy i rzeki. Ale co nagle słońce ujrzało? Polną ścieżką, tuż pod Wiatrowem szły Anielka i jej babcia.
Anielka była zupełnie zadowolona, to też radośnie kołysała w powietrzu okrągłym koszyczkiem i z ciekawością przyglądała się babci. Czy to poranne słońce sprawiło, że nagle wydało się Anielce, iż babcia dzisiaj wyjątkowo pięknie wyglądała? Jedwabny wzorzysty czepiec babci połyskiwał dzisiaj jakoś inaczej, a czarne wstążki pod brodą zwisały aż do pasa. Pięknie było babci w tym czepcu, bezwątpienia! Ciemny nowy kaftan, który dzisiaj również włożyła, oraz wzorzysty odświętny fartuszek, dopełniały stroju. Anielka była poprostu dumna ze swej babci, to też coraz mocniej ściskała ją za rękę.