Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my sąsiad zabrał do siebie właściciela oberży z rodziną.
— Tak, straszny dzień mieliśmy dzisiaj! — wzdychała matka Anielki. — Bądźcie zadowolone, dzieci, że nasza zagroda uniknęła pożaru.
Dzieci były istotnie wdzięczne Bogu i tej nocy bardzo długo zasnąć nie mogły.
— Drogi Boże, daj najstarszej córce sąsiada Brzózki znowu takie małe dzieciątko! — modliła się cichutko Anielka, poczem przymknęła powieki i nie wiedząc kiedy, zasnęła.

Na pastwisku.

Za każdym razem, gdy Anielka miała paść krowy, ubierała się w stare spodnie Stefka i w jego za długą nieco i za szeroką bluzę. Rękawy bluzy też były trochę za długie, ale właśnie to najbardziej przypadało Anielce do gustu, bo można było chociaż w takich rękawach ogrzać zmarznięte ręce.
Nad górami zawisła wilgotna mgła, a nad polami zawodził kapryśnie jesienny wiatr. Przelatując nad sadem, obrywał ostatnie liście ze starych grusz i jabłoni, a przemęczone konary pochylał ku ziemi. Na takiej jednej rozłożystej jabłonce siedziała Anielka, strzelając od czasu do czasu z ba-