Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

można spodziewać po uczniu muz, któryby sobie powiedział z góry: „Nie będę nigdy znakomitym uczonym, ani dobrym pisarzem: ideałem doskonałości jest dla mnie być półmędrkiem i spisywać jak najwięcej tomów o tem, co drudzy lepiej odemnie wiedzą.“ Jużci każdy nie-członek Towarzystwa naukowo-literackiego musiałby powiedzieć, że taki człowiek jest hebesem, gryzmołą i t. d. Sądzimy, że właśnie pod względem naukowym należałoby wytknąć sobie cel jak najodleglejszy:

Tam sięgaj, gdzie oko nie sięga,
Łam, czego rozum nie złamie.

Prawda, że w całym świecie Towarzystwa naukowe i literackie konserwują tylko naukę i piśmiennictwo, ale nie torują nowych dróg postępowi wiedzy i nie tworzą arcydzieł literackich. Dzieje się to tak od czasu mędrców aleksandryjskich. Prawdziwe talenta lubią iść własnym torem, i najczęściej zostają w opozycji z wszystkiemi Towarzystwami i akademiami. We Francji np. przyjęcie do akademii znaczy prawie tyle, co nabalsamowanie trupa żywego, który już nic nie stworzy, podczas gdy najpierwsi pisarze, najwięksi artyści działają po za obrębem akademij i instytutów. Ot, i mamy już Towarzystwo sztuk pięknych, a artyści nasi czasem rysują winietki, którychby się powstydził dobry uczeń szkół realnych. Wobec tejto martwowy wszystkich towarzystw naukowych, literackich i artystycznych, wydaje nam się zbytkiem zarozumiałości, jeżeli program Dziennika Literackiego wydaje wojnę dziennikarstwu. Dziennikarstwo jest u nas jeszcze w pieluchach, przyznajemy to chętnie, ale rozwija się ono, nie dla tego, że są ludzie, którzy chcą być dziennikarzami; rozwija się, bo potrzeba jego coraz mocniej czuć się daje. W całym cywilizowanym świecie, prasa perjodyczna stała się potęgą, z którą rachować się muszą rządy i indywidua. Jest ona codziennym wyrazem, a czasem, i regulatorem życia i ruchu politecznego, społecznego i umysłowego w narodzie. Im więcej tego życia i ruchu, im bardziej każdy pojedyńczy poświęca się zawodowej jakiej pracy, tem mniej czasu mają ludzie na czytanie grubych tomów, i tem więcej rozwija się dziennikarstwo. Dla piśmiennictwa, naturalnym wynikiem tego stanu rzeczy jest to, że tylko bardzo dobre książki znajdują popyt, miernych i lichych nikt nie czyta. Nie pomogłoby nic, gdyby wszyscy autorowie „niepragnąc panować na wyżynach, dla niewielu dostępnych, nauki ścisłej“, stowarzyszyli i sprzymierzyli się przeciw publicystyce; naturalny bieg rzeczy nie da się wstrzymać, a duch czasu przejdzie nad usiłowaniami takiemi do porządku dziennego. Zamiast zakładać stowarzyszenia przeciw dziennikarstwu, byłoby lepiej starać się o to, byśmy mieli więcej dobrych dzienników, t. j. byśmy mieli dzienniki, redagowane przez dziennikarzy, a nie przez dyletantów. Tymczasem Dziennik Literacki pragnie oderwać od dziennikarstwa i te słabe siły, które mu się poświęcają, i skierować je do pisania dzieł, które Towarzystwo naukowo-literackie będzie drukować swoim nakładem. Co roku, każdy członek Towarzystwa ma zdać sprawę ze swoich prac naukowych i literackich, inaczej po trzech latach będzie wykluczonym. Ponieważ zaś literatura ma być oczyszczoną z dziennikarskiego „śmietnika“, więc dziennikarze, którzy rozdrabniają swoje prace w artykułach codziennych, bezimiennych, o których autora nikt nie pyta, będą wykluczeni....