Przejdź do zawartości

Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szło na myśl upomnieć się o dotrzymanie obietnicy. I odtąd weszło w zwyczaj „durzyć się“ zawsze 1. kwietnia.
Ponieważ atoli naród polski wszystkie złe i dobre zwyczaje i nawyczki swoje posuwa chętnie aż do najskrajniejszej ostateczności, więc rozlubowawszy się raz w rozkosznem odurzeniu, nie poprzestał na jednym dniu w roku, ale z czasem począł „durzyć się“ bez przerwy, choć mu już nie dawano miodu.
Jestto naród złożony z samych optymistów, a jeżeli są w łonie jego i pesymiści, to ci tylko udają niedowiarków, w istocie zaś durzą się tak dobrze, jak inni. Od Nowego roku do Sylwestra, dajemy się oszukiwać 365 razy w zwykłe lata, a o jeden raz więcej, kiedy luty ma dni dwadzieścia i dziewięć. Godziłoby się tedy może zaprowadzić zwyczaj nie-uwodzenia się, raz przynajmniej na rok, np. właśnie 1. kwietnia. Zróbmy początek, podajmy narodowi dzisiaj kilka doniesień całkiem autentycznych, i opartych na niesangwinicznem zapatrywania się na świat i na ludzi.
Nowin takich posiadamy zawsze z pół kopy w naszej tece kranikarskiej, i miło nam skorzystać z tej sposobności podania ich do wiadomości publicznej.
Najprzód, piszą nam z Krakowa, że usiłowania w celu utworzenia „narodowego stronnictwa polskiego“, któremi zajmuje się redakcja Kraju, biorą obrót bardzo pomyślny. Udało się bowiem odkryć na Kazimierzu indywiduum, które obiecało nawet przystać na zawsze do Polaków, byle mu dano jaką małą koncesyjkę, albo akcję gründerską. Indywiduum to żeni się wkrótce i wraz ze swojem potomstwem stanowić będzie całą narodowo-stronniczą, polską rodzinę. Słychać także, że w lasach Niepołomickich widziano temi dniami jakiegoś Polaka. Kraj wysłał kilkunastu korespondentów swoich do Niepołomic w celu zrobienia obławy na ten rzadki egzemplarz. Oprócz tych dwóch żywych Polaków, redakcja Kraju posiada jeszcze kilku wypychanych, i temsamem „narodowe stronnictwo polskie“ można uważać jako sformowane. Co też to będzie za zdziwienie między morzem Czarnem a Bałtyckiem, między Karpatami a Dźwiną, gdy usłyszą o istnieniu tylu naraz Polaków!
Według telegramu z Paryża, któryśmy otrzymali wczoraj wieczór, cesarz Napoleon ma być mocno poruszonym rezultatem wyborów do Wydziału kasyna mieszczańskiego we Lwowie. W samą niedzielę wielkanocną odbyła się w Tuilerjach Rada ministrów, na której zastanawiano się obszernie nad tą ważną kwestją. Mazurki i baby cesarzowej Eugenii pozostały tego dnia nietknięte, bo cesarz zajęty był czytaniem nadesłanego mu ze Lwowa memorjału o uciemiężeniu mieszczan przez inteligencję, i o niesłychanych agitacjach, których widownią było kasyno mieszczańskie. W tutejszych kołach opozycyjnych słychać, że dla załatwienia tej sprawy zwołaną będzie konferencja europejska. Rzecz cała ułoży się tedy w drodze pokojowej, ale nie bez wielkiego rozlewu atramentu. Pewien mąż stanu, znany z pięknej mowy francuzkiej, którą miał przeszłego roku w Rapperswyl, powołany już został w tym celu do Paryża.
Z nowin brukowych najważniejszą jest ta, że arystokracja nasza zaczyna powoli wciągać do towarzystwa swego ludzi nauki, artystów, literatów i t. d. Jest to postęp nielada. Niedawno, w pewnym jaśnie oświeconym domu, odbył się wieczorek, na który pozwolono przyjść dwom