cowi powiedział ktoś spotykając go na ulicy: Servus! Niezrozumiawszy tego wyrazu, Niemiec udał się do jednego ze swoich znajomych o wytłumaczenie, a ten wyjaśnił mu, że servus jest to jedna z największych obelg łacińskich, na jaką się kiedy zdobyli Rzymianie. Zaperzony Niemiec biegnie do owego jegomości, który go tak zelżył, otwiera drzwi i wsunąwszy głowy do pokoju, woła z całej siły: Servus. Servus, und noch amal Servus, und wanns Ihnen nicht recht is, so klagens mich bei der Polizei! poczem drapnął, zastrzaskując drzwi za sobą. Tak też i naszemu korespondentowi śniatyńskiemu może się wydarzyć, że go piastun tej albo owej godności autonomicznej nazwie raz, drugi i trzeci „koryfeuszem“ — A na co mn tego?
Oprócz pana burmistrza śniatyńskiego i lorda Stanleya, który miał w Lynn anti-francuzką mowę wyborczą, niepokoiła jeszcze i w tym tygodniu dziennikarstwo nasze kwestja kontraktu gminy lwowskiej o wywóz śmiecia. Rada miejska wzięła ją przecież pod ściślejszy rozbiór i wyznaczyła osobną komisję, która zapewne rozważy dokładnie finasowe korzyści i niekorzyści nowego układu i poda do wiadomości publicznej nieco pewniejsza data, niż n. p. osobistą znajomość z przedsiębiorcą. Jest tedy nadzieja, że pozbędziemy się naszego śmiecia jak najtańszym kosztem, jeżeli go się pozbędziemy w ogóle przed końcem świata, który podobno niezadługo nastąpi, bo zaczynają się dziać cuda i znaki na niebie i na ziemi. I tak: cenzura teatralna pozwoliła grać Starych kawalerów p. Sardon, Organ demokratyczny pisuje swoje artykuły prawie po polsku, a nakoniec, żaden jeszcze z kilkunastu kronikarzy lwowskich nie napisał rozprawy o konieczności zmiatana w zimie w stolicy galicyjskiej śniegu z chodników, choć od tygodnia w skutek ślizgawicy było tyle wypadków, że chirurgowie i cyrulicy naliczyli w tym przeciągu czasu 37 stłuczeń, zwichnięć i złamania kości. Poszkodowani mogą żądać wynagrodzenia od gminy, i tym sposobem zmuszą ją prędzej do zrobienia porządku, niż takzwany głos opinii publicznej, którego donośność jest w rzeczach miejskich bardzo problematyczną, bo opinia publiczna nie jest „obywatelką“ lwowską i nie powinna się mięszać do spraw mieszczańskich. Skoro gmina obejmie sama policję lokalną, włóczęga ta będzie niewątpliwie ujętą i „ciupasem“ odstawioną do miejsca swojej przynależności, albowiem kandydat na przyszłego dyrektora policji miejskiej oświadczył mi temi dniami stanowczo, że za jego rządów opinia puliczna, ani żadne inne podobne niewiasty nie będą cierpiane we Lwowie.
Cicho i bez zwrócenia niczyjej uwagi spełnił się jeszcze jeden wypadek w tym tygodniu, który zapewne wywoła wielki żal w Towarzystwie narodowo-demokratycznem. Austrja jako taka przestała całkiem oficjalnie istnieć, i żyjemy odtąd, stowarzyszamy się, redagujemy i wywozimy śmiecie już nie w Austrji, ale w monarchii Austrjacko-węgierskiej. Szkoda, jakkolwiek powetowana, jest niemniej przeto nieodżałowaną. Nie może już być mowy o „federalistycznym ustroju Austrji“ — ostatni artykuł Organu demokratycznego niepotrzebnie zaniepokoił giełdy — minister finansów niepotrzebnie z tego, powodu przebył noc bezsenną — nie będzie już federacji, bo niema już co federować. Po 64 latach przykładnego i burzami skołatanego żywota, owa odwieczna, czcigodna i t. d. położyła się do snu wiecznego, sit ille deficit levis! Gdyby jeszcze była przeżyła ten tydzień,
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/194
Wygląd
Ta strona została przepisana.