Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przyjazd cesarza i rozprawy sejmu zajmowały Lwów przez cały tydzień tak mocno, że o żadnych innych sprawach i mowy nie było. Do referatu kronikarskiego należy po części związek, jaki upatrywać chciano między przyjazdem monarchy a uchwałami sejmu, związek, zdaniem bardzo nawet konserwatywnych polityków, wcale nieistniejący, a wymyślony w celu straszenia tych ojców narodu, którzy mają słabsze nieco nerwy. Używano najprostszych, najpierwotniejszych środków, ażeby zmniejszyć odwagę cywilną, objawiającą się u większości sejmu. I tak n. p. podczas rozpraw specyjalnych nad rezolucją, rozchodzi się nagłe wieść, że służący od zarządu kolei żelaznej pojawił się w biórze sejmowem z zapytaniem, czy w sejmie uchwalono już adres. Jednocześnie miał ten dyplomata w liberji oświadczyć, że w razie uchwalenia adresu Najj. Pan nie przyjedzie, zarząd kolei chce tedy znać rezultat rozpraw, by nie robić niepotrzebnych przygotowań. Mimo groźby, pochodzącej z tak autentycznego źródła, i mimo wymownych słów pana dr. Michała Gnoińskiego, sejm uchwalił punkt, zawierający żądania samorządu w sprawach ustawodawstwa cywilnego, karnego i policyjnego. P. dr. Michał Gnoiński jakoś bez najmniejszego skutku obsypał sejm kwiatami swojej wymowy — bo p. Zyblikiewicz śmiał się tak głośno, że nikt nie słyszał wywodów szanownego mówcy. Nakoniec mówca oświadczył, że każdemu wolno wypowiedzieć swoje zdanie, ale nieubłagany p. Zyblikiewicz, dla którego regulamin jest tak mało obowiązującym, jak dla czeskich dziennikarzy ustawa zasadnicza o wolności druku, wśród głośnego stukania laski marszałkowskiej obrócił ten argument na swoją korzyść, twierdząc, że śmiech jest także sposobem objawienia swojego zdania. Cieszy mię to, że będę miał sprzymierzeńca w p. Zyblikiewiczu, bo ilekroć poważyłem się dotychczas objawić moje zdanie za pomocą śmiechu, wszyscy demokraci tutejsi, ich ciotki, babki, a nawet ich szewcy i literaty krzyczeli, że to nie wolno, że to nieprzyzwoicie, niesumiennie, i Bóg wie co jeszcze.
Gdy pogłoska o służącym od kolei żelaznej i o jego kombinacjach politycznych okazała się bezskuteczną, i gdy rezolucja sejmowa miała się już ku trzeciemu czytaniu: puszczono w obieg po kurytarzach i przedpokojach sejmowych drugą, niemniej przerażającą wiadomość. Oto inspicjent teatralny miał opowiadać kelnerowi w kawiarni teatralnej, a ten odźwiernemu Wydziału krajowego, jako z namiestnictwa polecono dyrekcjom obydwu teatrów, by nie robiły kosztownych przygotowań, albowiem N. Pan nie przyjedzie. W sejmie oczywiście nikt temu nie uwierzył, ale natomiast jeden z koryfeuszów skrajnej opozycji pozasejmowej blizkim był samobójstwa, gdy się o tem dowiedział — przypisywał bowiem zmianę w zamiarach N. Pana swojemu brakowi umiarkowania politycznego, i nieukojonym był w rozpaczy, że tak potężnie przyczynił się do „presji“, wskutek której sejm uchwalił adres i rezolucje, a biało-czerwona jego kokarda, oznaka godności członka straży obywatelskiej, stała się przedwcześnie już tylko piękną pamiątką historyczną. Zaledwie udało się kilku przyjaciołom wytłumaczyć zacnemu obywatelowi, że to nie on spowodował adres i rezolucję, a więc może być wolnym od wyrzutów sumienia, tem bardziej, że monarcha bynajmniej nie ze względu na rozprawy sejmowe odroczył swoją podróż.