Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
KRONIKI LWOWSKIE.
1.
Grzechy kolegi kronikarza. Wiadomości brukowe — o śniegu. Objawy życia w stolicy. Klub Słowiański. Studja nad „piękną Heleną.“

Mimo złotego prawidła, że każdy piszący powinien od razu wpadać in medias res i unikać wszelkiej nudnej i rozwleklej przemowy, trudno mi tym razem obejść się bez wstępu, choćby tylko dla wytłumaczenia łaskawemu czytelnikowi, dla czego oprócz kroniki codziennej, obdarzam go drugą kroniką w fejletonie?
Otóż czynię to dla kilkudziesięciu bardzo ważnych przyczyn. Najprzód, jako kronikarz z profesji, muszę być tego przekonania, że kronika jest najlepszym ze wszystkich wyrobów kunsztu dziennikarskiego, gdy zaś czego dobrego nie może nigdy być za wiele, więc dla czegoż nie mam ofiarować czytelnikowi drugiej kroniki, oprócz już istniejącej? A powtóre, powiem w sekrecie, i to bez wszelkiej niekoleżeńskiej zawiści, że kolega mój, kronikarz codzienny, potrzebuje koniecznie pomocy, wyręczenia i uzupełnienia. Sterał on się i postarzał, a co najgorsze, przestał być zupełnie prawie kronikarzem lwowskim. Sprawozdania ze zgromadzeń przedwyborczych, czynności Rad gminnych i powiatowych, ruch stowarzyszeń, czytelnie ludowe, pożary wiejskie, nadużycia organów gminnych, zaproszenia, nominacje, wszystko to sypie się na niego jak z rękawa, koncerta i teatr odbierają mu resztę humoru, a sprostowania — o, te nieznośne sprostowania, dręczą go i zabijają. Jeżeli komu, to jemu owa baszta przemyska zwaliła się na głowę, jego to panowie nauczyciele szkoły realnej w Jarosławiu omal nie pozbawili życia[1], a „a oni opozycja“[2], skoro przyjdą do steru, powieszą go na pierwszej latarni.

Zdaje mi się, że wykazałem już potrzebę i pożyteczność niniejszej kroniki jaśniej, niż p. Juliusz Starkel istotę plam na słońcu, i że mogę

  1. Gazeta Narodowa padła była w tym czasie ofiarą kilku złośliwych mistyfikacyj; — między innemi doniesiono jej, jakoby w Przemyślu zawaliła się baszta, jakoby nauczyciel szkoły w Jarosławiu zabił ucznia, i jakoby umarł marszałek powiatu brzozowskiego.
  2. „Oni opozycja“. Dziennik Lwowski mówiąc o sobie i o swoich redaktorach użył był w niezgrabnie patetyczny sposób szumnego zwrotu: „My, opozycja!“ Do tego frazesu i do niezliczonych niegramatyczności Dz. Lw; odnoszą się alluzje zawarte w tej kronice i w wielu późniejszych.