Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wodzenie. Wódz paragwajski liczy zresztą zupełnie na swoje dawne szczęście żołnierskie, zupełnie jak jenerał Benedek.
Podczas gdy takie wielkie wypadki przygotowują, się za oceanem Atlantyckim, nad brzegami Parany i innych przypływów rzeki Srebrnej, u nas tu nad Pełtwią i nad stawem Pełczyńskich zanosi się na rzeczy, niemniej ważne. Onegdaj „większość“ przerażona została (zmyślonem oczywiście) doniesieniem, pochodzącem z kuźni nowin brukowych Dz. Lw., iż dr. Smolka ma także jakiś ukryty, nieznany dotychczas program, ale wystąpi z nim dopiero w ostatniej chwili i zmasakruje do reszty tych przeciwników swoich politycznych, którzy do owego czasu ostoją się jeszcze wobec piorunów Organu nad Organami. Trzeba bowiem wiedzieć, że od dwóch tygodni na horyzoncie tromtadratycznym błyska i grzmi nieustannie, tak dalece, że Czas, nieoswojony z fenomenami meteorologicznemi tego rodzaju, uważał za potrzebne rozpiąć swój najkonserwatywniejszy deszczochron nad królestwem Galicji i nad wielkiem ks. Krakowskiem, z obawy, by ulewa i grad nie zniszczyły pięknego plonu, zasianego w grudniu 1867 r. — Strach to niczem nieusprawiedliwiony, i świadczy jedynie o słabych nerwach organu krakowskiego. Zbiorowy rozum naszego kraju, czyli, jak mówią demokraci lwowscy, naszej „opozycji“, nie dokazał wprawdzie jeszcze żadnych cudów, ale można zawsze być pewnym, iż dotrzyma on placu zbiorowej głupocie tromtadratycznej, bez pomocy zaklęć i egzorcyzmatów Czasu. Dziennik poważny kompromituje się, polemizując na serjo z tak mizernym przeciwnikiem: — poco się zżymać tam, gdzie ledwie śmiać się warto? Cóż w tem nadzwyczajnego, że w mieście, mającem sto tysięcy ludności, znalazło się około sześćdziesięciu albo i stu amatorów pogadanek politycznych, którzy swoje niewinne gawędki nazywają szumnie „posiedzeniami Towarzystwa narodowo-demokratycznego!“ Gdyby całe to Towarzystwo przejęte było rzeczywiście jakiemiś bardzo skrajnemi zasadami, jeszczeby nie można uważać go za ważny czynnik polityczny, a tem mniej można to czynić, gdy większość Towarzystwa składa się z umiarkowanych. Kilkunastu pędziwiatrom i bankrutom politycznym przewróciło się w głowach, a dziennik, troskliwie przestrzegający sztywnej swojej powagi, kładzie to na karb całego Towarzystwa i rozprawia się z każdym ich śmiesznym pomysłem tak zawzięcie, jak gdyby, szukał sposobności przekonania obojętnych słuchaczów, iż ma zdanie, nierównie wytrawniejsze i logiczniejsze. Doświadczenia lekarzy, mających do czynienia z chorobami umysłowemi, stwierdzają, że dyskusja nie przydała się na nic w takich razach. Chory, któremu przywidziało się, że jest n. p. Chrystusem, nie da się przekonać choćby całemu zgromadzeniu doktorów teologii. Ta tylko jedna zachodzi różnica między warjatami, stowarzyszonymi u Pijarów, a stowarzyszonymi gdzieindziej, że tamci nawzajem poznają się na swoich bredniach. Ten, który ma siebie za Chrystusa, ostrzega, by nie brano na serjo fiksacji jego kolegi, mniemającego, iż jest Aleksandrem Wielkim: „Nie wierzcie mu, bo to warjat — wszak Aleksander Wielki umarł 330 lat przed mojem narodzeniem, które nastąpiło za panowania rzymskiego cesarza Tyberjusza!“ Podczas gdy ci nieszczęśliwi miewają tedy jeszcze błyski zdrowego rozsądku co do przywidzeń swoich kolegów, nieda się to powiedzieć o tych chorych na umyśle, którzy chodzą po świecie z nieogolonemi głowami. Uznają oni nawzajem swoje dziwactwa i wielbią je, jakby naj-