Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W dalszym rezultacie, obydwa te walne zgromadzenia dowiodły, iż „organ demokratyczny “ chętniej przyznaje się do Towarzystwa narodowo-demokratycznego, niż to Towarzystwo do niego, jak niemniej, iż „bank włościański“ nie może liczyć na poparcie ze strony Towarzystwa. Zapłaczmy chwilę wraz z wydawcą, właścicielem i redaktorem, a nawet z drukarzem „organu demokratycznego“ nad temi, serce rozdzierającemu faktami, i przejdźmy do porządku dziennego.
Na porządku dziennym jest sprawa, która wśród nawału kwestyj osobistych, wytoczonych w tym tygodniu, nie zwróciła prawie uwagi na siebie, a która jednakże zasługuje na podniesienie. Mam tu na myśli wystąpienie p. Bergera z Wydziału i Towarzystwa narodowo-demokratycznego. Powody tego wystąpienia znane są czytelnikom naszym z oświadczenia, umieszczonego onegdaj w Gazecie, a tchnącego godnością i umiarkowaniem z jednej, a szczerą miłością sprawy narodowej z drugiej strony. Każdego, kto kocha kraj, musiało to dotknąć boleśnie, że żyd widział się zmuszonym wystąpić ze Stowarzyszenia, które do najgłówniejszych zadań swoich powinno policzyć pozyskanie żydów dla sprawy ojczystej. W ogóle każdy nam przyzna, że Towarzystwo oddałoby prawdziwe usługi sprawie publicznej, gdyby się składało z jednolitych żywiołów, choćby w takim razie liczyło może mniej członków. Towarzystwo, dążące niby do zaprowadzenia równości obywatelskiej, do zespolenia sił narodowych istniejących, i do wytworzenia nowych, a złożone po części ze zwolenników kastowości, z ładzi, których jedynym celem jest postawić na nogi ten lub ów dziennik, tę lub ową instytucję finansową, takie Towarzystwo musi uledz pod brzemieniem — śmieszności. Przytem wypowiemy otwarcie, że kierownictwo po części w niewłaściwych spoczywa rękach. Starsi nie powinni się wprawdzie usuwać od udziału, nie powinni odmawiać swojej rady i pomocy, ale nowe dzieło młodemi tylko dźwignąć się może siłami. Nie jest to parlament, w którymby brak doświadczenia, brak umiarkowania, właściwy młodszemu wiekowi, mógł przynieść szkodę sprawie publicznej, — nie jest to także, a przynajmniej nie powinien być środek agitacji politycznej, wychodzącej poza zakres wolno wypowiedzianego zdania. Takie Towarzystwo demokratyczne, jest to raczej szkoła życia publicznego, o tyle zbawiennie działająca dla kraju, że pokolenie, które zastąpi kiedyś dzisiejszych naszych mężów publicznych, oduczy się w niej wielu przesądów, nawyczek i t. p., właściwych niestety starszym. Gdyby tylko tę jednę korzyść odnieśli przyszli reprezentanci kraju z szermierki parlamentarnej między sobą w Towarzystwie politycznem, by się nauczyli, że ani popularność, ani zasługa, nie powinne być tytułem do próżności, do zarozumiałości, że najmędrszy, gdy powie coś lub postąpi nielogicznie, będzie wyśmianym: to byłoby już bardzo wiele, bo mielibyśmy mniej nadętych powag, chodzących na szczudłach patosu, i wyglądających rococo wobec szybko naprzód postępującego stulecia i jego wyobrażeń. Mógłbym tę rzecz objaśnić bardzo stosownemi przykładami, ale dla braku miejsca odłożę to na później.
Pojawiła się w „organie demokratycznym“ rezolucja, ułożona przez p. Gromana po dokładnem rozpatrzeniu stosunku Galicji do innych ziem Polskich i do Austrji, z uwzględnieniem programu księcia Czartoryskiego. Zawiera ona bardzo skromne żądania, wypowiedziane w sposób trochę za-