Strona:Jana Hr. Potockiego Podróż do Turcyi i Egiptu.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lubo studnia nie była głęboką, była atoli ciemna i kręta; rzeżańce postanowili ją zmierzyć: rozwinęli swe zawoje i związawszy je razem uczepili na końcu kamień i wrzucili go w studnią. Abdul słysząc ich rozmowę uchwycił za kamień, i ciągnąc linę powoli dał do zrozumienia rzeżańcom, że studnia dna niemiała. Strapieni powrócili z wiadomością tą do Sułtana.
Abdul spostrzegł już był, że miejsce w którém się znajdował, niebyło studnią, ale obszerném podziemiem. Był łak szczęśliwym, że znalazł wyjście onego; wziął na ręce Zeilę, a że noc mu sprzyjała, bez przeszkody zaniósł ją do siebie. Zeila z omdlenia swego przyszedłszy do siebie, nie pomału była zadziwiona widząc się na ręku Abdula; lecz wkrótce po zadziwieniu nastąpiła rozkosz, gdyż nigdy jeszcze tak pięknego nie widziała młodzieńca.
Abdul rozkazał zastawić stół najwyborniejszemi sorbetami; już sok barwiastych winogron łączył się z rosą którą sączą obłoki; miłość w oczach ich była, a w ustach słodkie rozmowy. Zdawało się Abdulowi, że wcześnie kosztował już rozkoszy Gehennetu. Zeila wzięła potym