słowie prosili, „aby ich odprowadzono do Marienburga, do mistrza i zakonu, a zamki Marienburg i Sztum i miasteczko Chojnice uwolniono od oblężenia“: lecz gdy na to nie zezwolono, udarowani od króla szubami sobolowemi wyruszyli z powrotem. Upominał pod te czasy Kazimierza króla Zbigniew kardynał i biskup Krakowski przez umyślnego wysłańca, „aby raz jąwszy się sprawy Pruskiej, popierał ją z należytą usilnością; jeżeliby zaś do wojny przyjść miało, aby bez starego i doświadczonego rycerstwa i swej nadwornej drużyny w pole nie wychodził, raczej bowiem klęski a niżeli zwycięztwa bez nich mógł się spodziewać.“ Rzeczony kardynał, lubo przeciwnym był rozpoczynaniu wojny Pruskiej, wszelako, kiedy już do niej przyszło, nie chciał opuszczać sprawy krajowej.
W Piątek, w wigilią Ś. Wawrzyńca, kilku komturów i szlachty Pruskiej, wraz z załogą Krzyżaków, którzy w zamku Sztum przez sześć miesięcy obronnie się trzymali, ściśnieni głodem i pomorem, gdy z niedostatku chleba i piwa na puchlinę wodną, biegunkę i gorączkę do pięciudziesiąt ludzi wymarło, a zostało ledwo półtorasta czekających podobnego losu; nie mogąc już dłużej trudów oblężenia wytrzymać, gdy z nikąd żadnej nie mieli pomocy, rzeczony zamek Sztum poddali królowi, sami zaś, na mocy układów, wyszli swobodnie z zamku z całym swoim zasobem, działami, puszkami prochowemi, strzałami i wszelaką bronią. Z tych, pięćdziesięciu tylko udało się do Marienburga. Ich przybycie spowodowało wielkie płacze i jęki: wychudzeni bowiem, wycieńczeni głodem i morem, wyżółkli, do umarłych raczej niż do żywych byli podobni. Inni stu, a między nimi Krzyżacy, udali się do króla Kazimierza. W Sobotę zaś po święcie Wniebowzięcia N. Maryi, wszczęła się pod Marienburgiem między wojskiem królewskiém a oblężonymi Krzyżakami żwawa bitwa, w której mistrz i Krzyżacy wielką ponieśli klęskę, a większej nierównie byliby doznali, gdyby uciekających dym i kurzawa nie były zasłoniły przed pogonią. W tej jednakże bitwie Krzyżacy zabrali w niewolą dzielnego męża Jana Kota z Dębna, który w trzy dni potém z ran odniesionych umarł: zwłoki jego przeniesiono do Torunia i w kościele Ś. Jana Chrzciciela pochowano. Klęska ta przeraziła wielce Mazurów i zdrajców Czechów, okrom których mistrz nie miał już więcej żadnych najemnych zaciągów. Połączyła się z nią i inna przygoda, zgon Miczowskiego, głównego dowódzcy Mazurów, który w kłótni z Czechami o nierządnicę nędznie zabity został. W tak trudném więc położeniu wyprawili do króla posłów, prosząc aby im przebaczył, i przy-