Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znawał losów obrotu. Jakoż w kilka dni zaraz, na rycerstwo ziemi Wieluńskiej, straż przy działach niedbale utrzymujące, nieprzyjaciel z zamku wypadłszy, rotmistrza (primipilarius) wziął w niewolą, wielu z rycerzy poranił, a kilka dział zagwoździł. Niezadługo potém, gdy chorągiew Janusza książęcia Mazowieckiego podobną straż odbywała, działo silnym wystrzałem wstrząsnąwszy mur jednej w mieście spalonej kamienicy, nagłą obaliną potłukło wielu rycerzy stojących pod murem. Lecz nie tylko wtenczas, ale i później w wielu przygodach i wydarzeniach przeciwność ścigała króla Władysława, i wielka okazała się odmiana od czasu, w którym szczęście tak mu się było przyjaznie uśmiechnęło. Nakoniec ze ścierw upadłych koni, z jelit bydląt i trzody domowej, tudzież gnoju i smrodliwych wyziewów, tak wielkie w obozie królewskim narodziło się mnóstwo much, że nie tylko męczarnią ale klęską stały się dla całego wojska. Ale żywności wszelakiej była niezmierna i niemal wiarę przechodząca obfitość, tak iż ani w domu i własnej gospodzie nie można większego mieć dostatku, na niczém bowiem nie zbywało. Prawie wszystkie konie wojskowe odprowadzono na wyspę Zuławę, gdzie na niwach wiejskich, od włościan poopuszczanych, pasły się jak dzikie zwierzęta. Pilnujący ich dozorcy powchodziwszy do bezludnych domów, opływali we wszystkie dostatki, i nie tylko na żadnej nie zbywało im wygodzie, ale mogli nadto wyprowadzać zboże na targ do miast pobliższych, za które nakupili sobie odzienia i wielką ilość pieniędzy przywieźli do domu. W wielu także wsiach Pruskich i Pomorskich znajdowano znaczne zapasy zboża w podziemnych jamach zachowane, które wieśniacy z powodu ciągłych wojen starannie ukrywali. Zgoła, w czasie oblężenia zamku Marienburga, wojsko Polskie używało dostatków jakby w własnym kraju i domu, spokojne bowiem były całe Prusy, a żywności i wszelakich rzeczy kraj dostarczał prawie nad potrzebę.

Mistrz Inflantski, chcąc pomocą swoją wesprzeć zamek Marienburg, postanawia użyć podstępu, i Witołda wielkiego książęcia Litewskiego obietnicami przeciąga na swoję stronę. Pleban miasta Gdańska, wykradłszy się z zamku Marienburskiego, unosi trzydzieści tysięcy czerwonych złotych na uzyskanie posiłków przez komturów pobliższych, czego Polacy bynajmniej się nie domyślają.

Mistrz Inflantski Herman v. Wintkinszench, chcąc tajemną wesprzeć pomocą zamek Marienburg, o którego wielkiém dowiedział się był niebezpieczeństwie, przybył do Prus z pocztem pięciuset zbrojnych ludzi, i stanął w pobliżu miasta Królewca, kędy miał ukrywać się na zasadzce. Ale król Władysław dowiedziawszy się od szpiegów o jego przy-