Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

opatrzywszy ich nadto odzieniem i zasiłkiem na drogę, i przydawszy im dobrych przewodników, aby ich odprowadzili do najbliższego miasteczka Osterode, sam ruszył z wojskiem pod zamek i miasteczko Hohenstein (Hoensten) i tam położył się obozem. Bez zwłoki tak zamek jako i miasteczko poddały się królowi, a król puścił je starostwem dzierżawném Janowi Kretkowskiemu herbu Dołęga. Tą ludzkością, dobrocią i wspaniałością umysłu, jaką król Władysław okazywał zwyciężonym i jeńcom, większym się jeszcze wydawał po zwycięztwie niżeli w samej chwili zwycięztwa, i najświetniejszą pozyskał chwalę przez swoje umiarkowanie, że nie pastwił się nad zwyciężonymi, ale raczej uwalniał z więzów poimanych i nieszczęśliwych. Tegoż dnia przybył do króla posłannik Jana biskupa Warmińskiego, z prośbą: „aby król, uważając go za pokonanego i poddanego swojej władzy, nie dozwolił palić i niszczyć dóbr jego biskupich.“ Król w odpowiedzi posłańcowi rzekł: „że do prośby biskupa przychylić się nie może, gdy i sam poseł miany jest za człeka podejrzanej wiary; uczyni mu jednak zadość, jeśli biskup osobiście przybędzie i sam z dobrami swemi podda się jego władzy.“

Henryk komtur Świecki ocala Marienburg silną obroną.

Henryk komtur Świecki, dowiedziawszy się, że mistrz Krzyżacki Ulryk v. Jungingen i wszystkie wojska jego pobite zostały na głowę, a zakon w wielkiém był niebezpieczeństwie, człek zdrowej i przytomnej rady, zapobiegając ostatecznej Krzyżaków zagładzie, przybył ze wszystkim ludem swojej komendoryi Świeckiej, tak pieszym jako i konnym, do Marienburga, i tych, którzy tam schronili się byli z bojaźni, zachęciwszy i ośmieliwszy datkiem, toż rycerzy z innych zamków i warowni opuszczonych pościągawszy, stanął zbrojno w zamku Marienburskim z załogą pięć tysięcy głów wynoszącą. Gdyby był rzeczony Henryk z świeżém posiłkowém wojskiem tak szybko na obronę Marienburga nie przybył, a przemysłem swoim, sprawnością, obrotnością, Prusaków już o ucieczce myślących nie skrzepił i w męztwie nie utwierdził, sam nakoniec rządów zwierzchnich nie wziął na siebie, nie tylko Marienburg ale i wszystek zakon Krzyżacki byłby ostatecznej domierzył zguby. Po zdobyciu bowiem przez króla Władysława Marienburskiego zamku, byliby bez wątpienia Krzyżacy zginęli do szczętu.