Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/650

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i pracy, przywykły znosić głód i nędzę w walkach podejmowanych dla obrony wiary świętej, godny nazywać się królem.“ Odejście króla z ziemi nie przyjacielskiej zasmuciło Stefana despotę Rascyi, który był razem na wyprawie; starał on się wielokrotnie swemi prośbami i obietnicami zatrzymać króla i jego wojsko dla odzyskania przezeń swoich krajów, i przyrzekał na zasiłek wojsku cierpiącemu niedostatek wyliczyć sto tysięcy czerwonych złotych. Ale nikt z rozsądniejszych nie był za tém, aby trwać na wyprawie w porze zimowej, gdy zwłaszcza brakowało koni i żywności, a ludzie z przycierpienia głodu chorowali i umierali, i gdy trzeba się było obawiać, aby Turcy z nowemi siły nie nadciągli i wojsku królewskiemu nie zadali klęski, któraby przyćmiła chwałę odniesionych nadzwyczajném tylko męztwem i wytrwałością zwycięztw. Już bowiem obóz królewski znacznie z głodu przerzedział; wielu z rycerzy chwiejąc się na nogach zaledwie postępowało; nie którzy zaś tak byli osłabieni, że podobniejszemi zdawali się do szkieletów niżeli do ludzi, twarze ich poczerniały i oczy w dół zapadły. W niedoli tak powszechnej jeden drugiemu nie zdołał nieść pomocy; złoto zaś obiecane przez despotę, acz na pozór znaczną wynoszące ilość, rozdzielone między całe wojsko nie mogłoby wszystkich zaspokoić potrzeb. Król szukając skutecznego środka, rozkazał pousuwać wszelkie przeszkody opóźniające wojsko w pochodzie: pozabijano konie słabe i głodem zniszczone, spalono wiele wozów z kosztownemi namioty, zbroje i rozmaite rynsztunki pozakopywano w piasku, i wszystko, co raczej było ciężarem niżli służyło do użytku, ogniem zniszczono, ażeby Turkom, gdyby je zabrali, przeciw sobie samym nie dostarczyć pomocy. Popaliwszy więc ozdobniejsze namioty, wozy, strzelby, szaty i inne rzeczy, których dla braku koni nie można było dalej prowadzić, król Władysław nie wiele uszczuplony w siłach, zdrowo i szczęśliwie wracał z wyprawy, a przybywszy do Alby Nandorskiej, zatrzymał się w niej przez dni kilka, aby wojsko nieco spoczęło. Potém zwykłemi drogami zdążył do Węgier; a gdy pieszo wstępował do Budy z chorągwiami na nieprzyjaciołach w boju zdobytemi, wyszło przeciw niemu w processyi duchowieństwo, lud i wszystkie stany; od których przyjmowany z radością jako zwycięzca, wchodził przy głośnych śpiewach i okrzykach, ozdobiony łupami pobitych nieprzyjacioł. Chorągwie nieprzyjacielskie złożył w kościele parafialnym N. P. Maryi w Budzie, na wieczną czynów swoich pamiątkę. Nadto, dwanaście sztuk herbów przedniejszych panów Polskich, a dwanaście Węgierskich, kazał król odmalować, i w kościele parochialnym N. P. Maryi zawiesić, na pamiątkę mężów tych dzielności i w nagrodę bohaterskiego męztwa. Herby zaś Polskie były następujących panów: Piotra z Szczekocin podkanclerzego królestwa Polskiego, herbu Odrowąż, Piotra z Szamotuł herbu Nałęcz, Pawła Wojnickiego z Sienna, herbu Dę-