Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/612

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zarazie i burzom przeciwnego losu; wszelako po tych burzach wróciła znowu dawna jedność i zgoda; a co zdawało się dobrém i zbawienném dla kraju, to poczęto lepiej i pożyteczniej układać, co zaś uznano za zgubne i do ciągłych prowadzące rozterek, to postanowiono przy pomocy Bożej tępić i wykorzeniać. Zaczém i my, którzy w tych czasach żyjemy i oddychamy, osądziliśmy za naszą powinność tak działać i sprawy nasze kierować, ażeby królestwo to poruczone opiece Boga, wedle przemożenia naszego i obecnych okoliczności prowadzić do lepszej i pomyślniejszej doli. Jakoż po świeżem zejściu sławnej pamięci Najjaśniejszego Alberta, Rzymskiego i Węgierskiego króla, gdy na walnym zjeździe odbytym w mieście Budzie zważyliśmy, że królestwo to, narażone na ustawiczne najazdy wielu nieprzyjacioł, a zwłaszcza pogan, nie mogło ostać się bez zdolnego i sposobnego rządcy, i za zgodą powszechną a przyzwoleniem Najjaśniejszej Pani Elżbiety królowej Węgierskiej, wdowy po rzeczonym królu Albercie, jak to pismo jej dowodnie poświadcza, tudzież naszą spólną uchwałą, przez wysłanych do Jego Miłości Najjaśniejszego Władysława króla Polskiego posłów naszych i pełnomocników, tegoż Władysława zgodną całego królestwa wolą i życzeniem obranego za króla, rządcę i pana, zaprosiliśmy w to miejsce i skłonili do przyjęcia korony, naprzód na chwałę Bogu i pomnożenie świętej katolickiej wiary, a potém dobra i pożytku naszego królestwa; tymczasem zaś Królowa Jej Miłość Elżbieta, poduszczona radami naszych zawistników, albo raczej ludzi obcych, pragnących nie stłumić ale owszem zapalić wojnę domową, porzuciwszy dawny zamysł i postanowienie, a chcąc i usiłując królestwo nasze poddać rządom dziecięcia, pogrobowego syna niegdyś króla Alberta, to jest wydanego na świat już po jego śmierci, który nam i królestwu naszemu nie mógłby w niczém być pomocnym, dążąc zgoła całemi siłami do przeszkodzenia rzeczonej koronacyi, uwiozła niestetyż! potajemnie z zamku Wyszogrodu koronę królewską, którą dotychczas królowie Węgierscy zwykli się koronować, a to jeszcze przed urodzeniem rzeczonego syna, mającego teraz zaledwo trzy miesiące, i krom naszej woli i uchwały, która zgodnie od nas wszystkich wychodzić powinna, wbrew zwyczajowi dotąd zachowywanemu, bez wszystkich ozdób koronacyjnych, miecza, berła, jabłka i krzyża poselskiego Ś. Stefana pierwszego króla Węgierskiego, raczej na zgubę niżeli na korzyść naszego królestwa, tąż koroną uwiezioną koronować kazała (jeżeli godzi się nazwać koronowaniem) swego syna, i takową koronę, niestety! ukrywa w miejscu dotąd niewiadomém, z wielką dla nas Węgrów sromotą: zaczém my zgromadzeni powtórnie w tak wielkiej liczbie, jaka nie uczestniczyła nigdy koronacyom poprzednich królów, po należytém i dojrzałém naradzeniu się w ciągu dni kilku, gdy rzeczonej korony nie można było tak snadno i prędko odzyskać, pragnąc