Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chodzie mnogie i ciężkie wozy, któremi zawalone były drogi, i które nie dozwoliły im ścigać Niemców w ucieczce. Nie tak przeto wielką ponieśli Niemcy klęskę, w miarę rozsypki tak licznego wojska. Książęta wszyscy i panowie uszli szczęśliwie. Krzyż legata papieskiego i ubiory kardynała, zabrane przez Czechów, stały się przedmiotem urągowiska. Czesi złupili obóz, w którym naznajdowali wiele czarek złotych i srebrnych, winem napełnionych. Bogate namioty, perłami wyszywane, szaty, konie, działa w znacznej liczbie, i wiele innych rzeczy, zbogaciły niezmiernie Czechów, między którymi byli i niektórzy Polacy. Przez dni kilkanaście wieśniacy Czescy zbierali nadto po lasach rozmaite juki i dobytki, które błąkający się w ucieczce porzucali Niemcy.

Król Władysław chcąc wspomódz zniszczonych klęskami mieszkańców ziemi Dobrzyńskiej i Kujawskiej, a nie mając po temu własnych zasobów, zabiera przemocą i rozdaje im wiele dóbr kościelnych: o co Zbigniew biskup Krakowski ostre mu czyni wyrzuty.

Władysław król, zatrzymawszy się przez czas niejaki w ziemi Chełmskiej, pojechał do Lwowa, i tam znowu nieco zabawił. Zjeżdżali się do Jego Królewskiej Miłości liczni panowie i szlachta z ziemi Dobrzyńskiej i Kujawskiej, w czasie plądrowania Krzyżaków poszkodowani, nie tak krzyki głośnemi, jako raczej płaczem i narzekaniem dopraszając się: „aby król wspomógł ich w nędzy, i nie dopuszczał im, żonom i dzieciom z głodu i zimna, obdartym prawie do naga, umierać.“ Król Władysław ulitowawszy się nad ich niedolą, podawał niektórym swoje dobra królewskie, innych zasilił pieniędzmi ze swego królewskiego skarbu; wszystkich atoli biednych i potrzebujących zapomódz nie mógł. Już bowiem zwykłą sobie szczodrotą porozdawał był wiele dóbr królewskich dworzanom i panom. Ścigany więc piskiem i naleganiem proszących, którzy wszędzie mu się naprzykrzali, gdy skarb królewski na ich zaspokojenie nie wystarczał, ściągnął rękę do majątków kościelnych, i począł tak z wsi należących do kościoła Gnieźnieńskiego i Poznańskiego, jako też dóbr kapitulnych obu tych dyecezyj, wielu zniszczonym pożogami panom i szlachcie dawać zasiłki, przeznaczając im atoli użytkowanie z nich tylko przez czas krótki, aby w nadchodzącym roku mogli swoje wioski i domy podźwignąć z upadku. Krakowskiego jednak kościoła, prócz kilku wsi do klasztoru Miechowskiego należących, takiemi nadaniami nie obciążył: wiedział bowiem król, że biskup Krakowski nie dopuściłby był podobnego kościołowi swemu czynić uszczerbku. Zbyt uciążliwą zdała się kościołom pomienionym takowa uchwała: zaczém