Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

klasztor z kościołem, z których pozabierali naczynia święte, ubiory, ozdoby i księgi kościelne. A przypatrzywszy się potém swej zdobyczy, i poznawszy, że podjęte tak wielkie trudy i niebezpieczeństwa zbyt małą i lichą przyniosły im korzyść, tém większą zapalili się wściekłością, i mnichów rzeczonego klasztoru jednych pozabijali, drugich umęczyli kalectwem i chłostą. Przeora zaś, starca zgrzybiałego, na którym spodziewali się wymódz zeznanie o ukrytych skarbach, związali i z sobą uprowadzili. Skoro o tém gruchnęły wieści, padł wielki strach na wszystkich, którzy o takowym słyszeli wypadku, jak zwykle przesadzonym w opowiadaniu. Niebawem doszła wiadomość i do Krakowa, gdzie tknięty nią do żywego Zbigniew biskup Krakowski, zawrzał gorliwym zapałem, i postanowił tak jawnego gwałtu i obrazy Bożej nie puścić bezkarnie. Zaczém tego samego dnia i tej samej nocy, kiedy tę wiadomość otrzymał, zebrał z swoich braci, przyjacioł i domowników znaczny rycerstwa zastęp, który mieszczanie Krakowscy zwiększyli jeszcze swoim ludem; a nazajutrz po obiedzie wyruszywszy z Krakowa, z wojskiem dość liczném i potężném, do którego przyłączyło się wielu znakomitych panów i szlachty Polskiej, przybył do Lipowca, chcąc rzeczonym łotrzykom książęcia Zygmunta, wiozącym łupy zabrane z Lechnickiego klasztoru, drogę zastąpić, i odbić tak zdobycz jak i porwanego księdza przeora. Aliści wnet dowiedział się od szpiegów, że widziano pomienionych hultajów, jak strwożeni przed Boską i ludzką sprawiedliwością, tegoż samego dnia wyminęli zamek Lipowiec, i uciekając, a nigdzie nie śmiejąc się zatrzymać, dążyli spiesznie ku Gliwicom. O czém przekonawszy się Zbigniew, i schwytawszy niektórych z owej zgrai, nie mogących jej nastarczyć w ucieczce, wrócił do Krakowa, z żalem, że dla jednego obiadu tak wielkie zwycięztwo z rąk wypuścił, i Boskiej nie pomścił się obrazy. Ale od tego czasu książę Zygmunt Korybut, powziąwszy nienawiść ku Zbigniewowi biskupowi, zastawiał nań zdradzieckie sidła, chcąc go zgubić, albo przynajmniej o nieszczęście jakie przyprawić. Lubo zaś pomienieni łupieżcy zdobycz z klasztoru zabraną unieśli do Gliwic, wszelako pomsta Boża ścigała ich jawnie i osobiście, i żaden z nich nie uszedł nagłej i sromotnej śmierci.

Doktorowie szkoły Krakowskiej w obecności króla i senatu rozprawiają z Czechami, którym potém z Krakowa kazano ustąpić.

Z Nowego miasta Korczyna Władysław król Polski przybył na Niedzielę piątą postu w towarzystwie wielu prałatów i panów do Krakowa, dokąd też pod zasłoną królewskiej straży zjechał książę Zygmunt Korybut i celniejsi z Czeskich kacerzy, jako to Prokop odstępca, mnich za-