obu rzeczonych książąt widzieć w zgodzie i jedności, i usunąć wszelkie nasiona niezgody, piszemy do obydwóch, aby raczyli wysłać swoich posłów należycie w tej sprawie objaśnionych do ukochanego syna naszego Juliana, kardynała dyakona tyt. Świętego Anioła, legata Stolicy Apostolskiej, którego obecnie posyłamy do krajów Niemieckich; życzeniem jest naszém, aby ich pojednał, jeśli zdoła, w miłości i pokoju. Jeżeliby zaś tego dokazać nie mógł, aby takowych posłów wyprawili do nas, iżbyśmy przez nich obu książąt pogodzili wzajemnie i w sposób słuszny kres położyli ich sporom, a miłością braterską złączyli ich dla większej chwały Bożej i pożytku religii chrześciańskiej. Posyłamy zaś listy nasze na ręce rzeczonego delegata, aby się ich rozesłaniem zatrudnił, i podoręczał je królowi Polskiemu, bratu jego, a może i wam, jeżeli je czytać zechcecie. Wkładamy na was tę powinność, abyście wszelkiemi sposobami, i ile tylko sił waszych, starali się o pojednanie rzeczonych książąt, a potłumienie Czeskich odszczepieńców. Wreszcie nie omieszkajcie jak najrychlej donieść mi, w jakim losie i położeniu znajduje się najmilszy w Chrystusie syn nasz, a wasz król Władysław, i jaki stan rzeczy na Litwie. Dan w Rzymie u Świętych Apostołów, dnia dwudziestego czwartego Stycznia. Naszych rządów Papieskich czternastego roku.“
„Marcin biskup, sługa sług Bożych. Ukochanemu w Chrystusie Synowi, Zygmuntowi, dostojnemu królowi Rzymskiemu, Węgierskiemu i Czeskiemu, pozdrowienie i Apostolskie błogosławieństwo. Doszła nas świeżo wiadomość, że najmilszy w Chrystusie Syn nasz Władysław, dostojny król Polski, w Litwie zatrzymany jest i uwięziony. Nie podoba nam się ten gwałt wyrządzony tak wielkiemu królowi, i twej Królewskiej Miłości podobać się także nie może. Obawiamy się bowiem, aby z niego nie wyniknęły zawieruchy wojenne, klęski prawowiernych synów kościoła i rozlew krwi chrześciańskiej. Nie wątpimy przytém, że i Czescy kacerze w takiém zawichrzeniu snadno podnieśliby głowę i na większe ośmielili się bezprawia. Prosimy zatém twojej Wysokości, abyś zważywszy, jak wielkie szkody i niebezpieczeństwa dla ludów chrześciańskich wyniknąćby z tego źródła mogły, starał się poróżnionych przywieśdź do zgody i przymierza braterskiej miłości i pokoju, a rzeczonego króla, którego zawsze tak w mowie jako i piśmie nazywałeś swoim bratem, uwolnić z więzów. Chociażby bowiem był twoim nieprzyjacielem, dla samej godności majestatu królewskiego powinieneś go w tym przypadku ratować, ty, który jesteś ze wszystkich królów najpierwszym, ani należy ci dopuszczać, aby niżsi ośmielali się podnosić ręce na królów, których godność tak jest wysoka, że wszelka jej obraza uważaną być może za świętokradztwo. Liczne moglibyśmy tu stawić
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/408
Wygląd
Ta strona została przepisana.