Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Krzyżacy za pośredniém wdaniem się Zygmunta króla Rzymskiego i Węgierskiego przystąpili do zgody i układów, a utłumiwszy w sercach zawiść, doświadczyli wprzódy innych środków, nimby do walki przyszło.“ Lecz gdy równie mistrz jako i komturowie, niewczesnym uniesieni szałem, obstawali upornie przy swojej tak cierpkiej a z słusznością nie zgadzającej się odpowiedzi, sam tylko hrabia v. Wende, komtur Gniewski, między tylu innemi, którzy przeciwni byli układom, radził pokój zawrzeć, mówiąc: „Wiem ja dobrze z długiego doświadczenia, co pokój, a co wojna z sobą niesie; dlatego za najlepszą i najzbawienniejszą rzecz uważam, aby puściwszy mimo siebie krzywdy przez króla Polskiego w jakikolwiek sposób nam wyrządzone, i złożywszy z serca niewczesną żądzę zemsty, przystąpić do układów o pokój. Często bywa, że chociaż wojska staną już naprzeciwko siebie, i zabierają się wzajemnie do walki, przychodzi przecież do zgody. A gdy los wojny zawsze jest wątpliwy, i w gwałtownym zamęcie wszystko na niebezpieczeństwo wystawia, mniemam, że lepszy pokój pewny, niż spodziewane zwycięztwo.“ Tą mową obrażony Werner Thetingar komtur Elblągski, nie mogąc powstrzymać gniewu, począł hrabiemu v. Wende komturowi Gniewskiemu uszczypliwie przymawiać: „Mogłeś, rzekł, komturze Gniewski, z takiém jakie tu okazujesz umysłu usposobieniem, w domu pozostać, gdyś zdatniejszy do pilnowania chorych braci w szpitalu, niżeli do spraw wojennych.“ Na taki docinek mało zważając hrabia v. Wende odpowiedział: „Nie wątpię zaiste, że dobrze i przezornie radziłem, przekładając, iż pokój zbawienniejszy jest niż wojna; i owszem za rzecz niegodną uważam, aby w tych czasach naszych, odrzuciwszy warunki pokoju, które nam nieprzyjaciel podaje, dopuścić krwi chrześciańskiej rozlewu. A lubo pokój doradzam, i pokoju nadewszystko pragnę, jeżeli jednak z dopuszczenia Bożego przyjdzie w krwawej rozprawić się walce, mężnie, jak szlachetnej krwi mojej przystoi, potrafię nadstawić czoło. Ale ty, komturze, uważniej się nad tém zastanów, co i w jaki sposób doradzasz, i strzeż się, abyś z tej wojny, do której w tych ścianach tak junacko nas wyzywasz, jak tchórz potém nie zemknął.“ Począł wtedy jeden z panów Węgierskich, Ścibor z Ściborzyc, przerywając spór wszczęty między komturami, w rozmaity sposób zalecać pokój. Mówił: „że starym jest żołnierzem i w bojach bywałym, że wielorakich w wojnie doświadczył już losów; ufa sobie, a wszelako, gdyby można, nie odrzucałby pokoju.“ Odparł mistrz Pruski Ulryk temi słowy: „Mówisz, Ściborze, jak Polak; wiemy bowiem, że z Polski i z Kujawskiej ziemi pochodzisz, i dlatego na stronę i na korzyść twego rodu pokój doradzasz, do którego przecież ja i zakon mój nakłonić się nie może.“ Wielki w tej mierze błąd popełnili Krzyżacy, że taką nadęci pychą, i takiemi swoję wielkość i potęgę wynosząc przechwałki, mnie-