brany, a dla męztwa dzielnego i gotowości do każdej sprawy, wielkim był Zyżki ulubieńcem: jemu więc poruczono obronę Morawskiej ziemi. Wziąwszy z sobą spory zastęp rycerstwa, zdołał on mimo oblegających nieprzyjacioł wprowadzić żywność do miasta i oblężenie Zygmunta uczynić bezskuteczném. Potém Zyżka, wsparty pomocą Prażan, a zaufany w przychylności i potędze Fryderyka margrabi Misnii, obległ miasto Auszkę. Margrabia Fryderyk, zebrawszy własne i posiłkowe wojska, poszedł oblężeńcom na odsiecz i pod miastem bitwę stoczył. Długo ważyły się losy walki; z obu stron najdzielniejsi poginęli męże. Naostatek ślepe szczęście przechyliło się na stronę ślepego wodza, i dało do rąk zwycięstwo odszczepieńcom. Dziewięć tysięcy wiernych w tej bitwie poległo. Miasto Auszka zostało zdobyte i do szczętu zburzone. Nadęty tą pomyślnością Zyżka począł coraz dumniej podnosić głowę, uciskał szlachtę, na miasta wkładał ciężkie podatki. Z tej przyczyny Prażanie, wsparci pomocą panów, wyprowadzili przeciw niemu wojsko. Zyżka widząc, że nie zdołałby im w otwartém polu wyrównać, cofnął się w góry, i w wąwozach stoczywszy bitwę, trzy tysiące Prażan położył trupem, resztę zmusił do ucieczki. Niebawem Kutnę, odbudowaną na nowo od Prażan, powtórnym zamachem zdobył i spalił: a uniesiony szczęściem, podstąpił z wojskiem pod Pragę i ścisnął ją oblężeniem. I w stolicy i w obozie Zyżki było wielu, którzy boleli nad wewnętrzném rozerwaniem królestwa; jedni Prażan, drudzy obwiniali Zyżkę, i wojsko chyliło się do buntu, głośno sarkając: „że nie godziło się gnębić orężem Pragi, która była stolicą królestwa i nie różniła się wcale wyznaniem; że wnet potęga Czeska runie, gdy w kraju wzięła górę niezgoda.“ Przerażony takiem szemraniem Zyżka temi słowy przemówił do ludu: „Z boleścią słyszę wasze skargi i wyrzuty, czynione mnie, który własnémi niebezpieczeństwem was ocaliłem, dla was obojga oczu postradałem, i wszędy wiodłem was do zwycięztwa. Lecz ani trudy nie są dla mnie ciężkie, ani ślepota dotkliwą: to najboleśniejsza, że sprawie waszej należycie zaradzić nie mogę. Nie mojej ale waszej krwi Prażanie pragną, nie mych lecz waszych rąk się boją; mnie skryte stawiając sidła, na wasz żywot czyhają. Pragę zdobyć potrzeba i wytępić buntowników, jeżeli zwycięzcami być chcecie. Wszelako, abyście się na mnie nie uskarżali, zostawiam wam do wyboru: pokój, byle w nim nie było zdrady, albo wojnę. W obudwu razach macie we mnie pomoc gotową.“ Wysłuchawszy tej mowy, wojsko zmieniło zamiar i uchwaliło wojnę, która iżby nie sprowadziła więcej klęsk na stolicę, kapłan pewien, imieniem Jan, rodem z miasta Rokiczany, od którego wziął swoje nazwisko, chudy pachołek i lichego gniazda, ale rozumu bystrego i sprawnej wymowy, uczeń niegdy Jakobella, za pozwoleniem Prażan udawszy się do obozu, Zyżkę dla nich przejednał. Zygmunt król Rzymski i Wę-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/313
Wygląd