Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Zygmunt król Rzymski posyła do króla Władysława Piotra Zeech biskupa Korbawskiego.

W Niedzielę, w dzień Ś. Wawrzyńca, posunął się król z wojskiem do jakiejś spalonej wioski, i stanął nad jeziorem. W Poniedziałek ruszywszy dalej, przybył do rzeki Ossy, gdzie dwa dni zatrzymał się, a we Środę, dnia trzynastego Sierpnia, przeprawił się przez rzekę, i nie o podal z drugiej strony położył się obozem. Tu rycerze królewscy przywiedli z Marienburga gońca biskupa Korbawskiego, Piotra v. Zeech (Szek), który doniósł królowi, „że pomieniony biskup Korbawski przybył w poselstwie od Zygmunta króla Rzymskiego, ale bał się zbliżyć z powodu gęstych do koła poczt królewskich.“ Król bowiem z umysłu kazał wojsku rozpostrzeć się wszechstronnie i szerzyć w kraju spustoszenia, gdy nieprzyjaciel nie chciał wystąpić do bitwy: nikt więc bez niebezpieczeństwa nie mógł przystąpić do obozu królewskiego. Z tej przyczyny rzeczony goniec biskupa Korbawskiego mógł się z Marienburga dostać do króla jedynie pod zasłoną rycerzy Polskich, którzy nieostrożnie zapędziwszy się za zdobyczą wpadli w ręce Krzyżaków. Król przydał mu do straży jednego z Polaków i jednego z Litwinów, pod których zasłoną i Piotr Zeech biskup Korbawski przybył bezpiecznie do króla.

Polacy zdobywają miasto Gołub.

We Czwartek, w przeddzień Wniebowzięcia Najśw. Maryi, król stanął u wielkiego jeziora. Tegoż dnia i nazajutrz, dla wielkiego święta, wojska obozowały spokojnie. W Sobotę zaś, po święcie Wniebowzięcia, król przenocowawszy w jednej wiosce, przybył w Niedzielę pod miasteczko Gołub, które niebawem i z łatwością wojsko królewskie zdobyło; łupy mnogie i bogate wydano do rozerwania żołnierzom. A lubo wielu z mieszczan schroniło się do jednej wieży silnej i warownej nad rzeką Drwęcą, gdzie przez niejaki czas się bronili, potém jednak widząc, że się w niej nie utrzymają, wyjednali sobie przebaczenie winy i oddali się w niewolą. Wojsko bowiem królewskie trapiąc ich rozmaitemi sposoby, postanowiło rzeczoną wieżę wziąć szturmem. Rycerz Misneński, Paczołt zwany, który u króla na żołdzie służył, krewny Henryka v. Plauen, niegdy wielkiego mistrza uwięzionego od Krzyżaków, i dotąd w niewoli trzymanego, w czasie dobywania tej wieży, kiedy stał o mur wieży oparty, kamieniem ugodzony poległ.