Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

{{tns|xandrem|Alexandrem Witołdem, dać odpowiedzi. Ale wyprawimy ztąd umyślnych do niego posłów, ażeby się z nami w sposobnym czasie i miejscu zjechał, i użyczył nam w tej mierze swojej braterskiej rady.“ Potém dwaj posłowie Czescy, to jest Hinko v. Waldstein i Simon rajca Praski, udali się do Litwy, dla przełożenia podobnegoż poselstwa Alexandrowi Witołdowi; drudzy dwaj z rozporządzenia królewskiego odesłani zostali do Niepołomic, gdzie nad nimi i przyboczną ich drużyną miano jak najczujniejszą mieć straż i opiekę. Wszędzie bowiem, którędy rzeczeni posłowie Czescy przejeżdżali, zachowywano kościelny, w całém królestwie Polskiém obowiązujący interdykt; papież albowiem Marcin V wydał był klątwę na wszystkich Czechów odszczepieństwem Wiklefa zarażonych, a miejsca w których przebywali, kazał uważać za obłożone interdyktem. Z tej przyczyny odprowadzono ich do Niepołomic, jako ustroni od społeczeństwa ludzkiego uchylonej, gdzie przez wszystek czas ich pobytu zachowywano kościelny interdykt.

Prażanie, wygubiwszy przez zdradę znaczną część wojska Zygmunta, zdobywają zamek Wyszegrad; Zyżka zaś rzuca się z srogością na miasta i klasztory, i drugie oko utraca.

Zygmunt król Rzymski i Węgierski, postanowiwszy zamek Wyszegrad w mieście Pradze, z dawna od Prażan oblężony, którego załoga już do ostatka głodem i nędzą była znękaną, uwolnić od grożącego niebezpieczeństwa, z liczném i potężném wojskiem, zebraném z Czechów, Polaków, Węgrów i Niemców, przybył osobiście pod Pragę, a rozłożywszy w pobliżu miasta obozy, zamierzył posiłki swemi wesprzeć oblężeńców, albo, gdyby się to nie udało, starać się wszelkiemi sposoby wprowadzić żywność do zamku. Mieszczanie Prascy dowiedziawszy się, że król Zygmunt szedł z wojskiem na odsiecz oblężeńcom, we wszystkich miejscach, z których mógł działać na zniesienie oblężenia, pokopali podziemne jamy i parowy, a z wierzchu ponadsypowali je piaskiem, aby idących nieprzyjacioł podejść zdradziecko; więcej bowiem w zdradzie niż orężu pokładali otuchy. Kiedy więc rycerstwo króla Zygmunta i wszystko posiłkowe wojsko, w oczach Zygmunta, ruszyło żwawym pędem pod zamek Wyszegrad, aby go od oblężenia uwolnić, Prażanie wybiegli na ich spotkanie. Rycerze Zygmunta, ujrzawszy przed sobą małą garstkę, gdy się rzucą na nich z chciwością, powpadali w zdradzieckie wądoły. A tak, jednych ziemia poprzywalała, drugich Prażanie z dziką zajadłością i bez miłosierdzia wymordowali. Legło w ów czas wiele tysięcy Czechów, stronników króla