Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wacława świeżo zmarłego, w tymże klasztorze pochowane, wydobyli z grobu i w rzekę Mołdawę wrzucili, wojując razem z żywemi i umarłemi. Ciało to rybak jeden znalazłszy, zaniósł do swojej chaty; a jak nędznie było wydobyte, tak i nędznie pochowane. Gdy potém na stolicę arcybiskupią Praską, której zrzekł się był Albik, wstąpił Konrad Westfalczyk, a czyto z bojaźni, czy ślepoty i obłąkania umysłu popadł w herezyą, wszystek prawie lud, zgorszony przykładem swego pasterza, podzielił błędy odszczepieństwa. A tak zaraza ta, rozszerzając się coraz więcej, niebawem całe Czechy, z wyjątkiem niektórych tylko miast, ogarnęła. A jakby nie dość było na kacerstwie Wiklefitów, które zatruwało umysły Czechów, skazili się oni inną, jeszcze szpetniejszą zarazą, to jest nauką tak zwanych Pikardystów. Samo opisywanie sprosnych tej sekty obrządków uważałbym za występek. Zwolennicy jej bowiem, zgraja obojej płci rozpustników, nago w jednę kupę zebrani, bez żadnej różnicy małżeństwa lub pokrewieństwa, obcowali z sobą wszetecznie; a długi czas używając takiej swobody, przy pomocy czarta zwyciężali swoich przeciwników. Jakoż do tego plugawego steku ludzi nikczemnych, zarówno Bogu jak i ludziom obmierzłych, zgarnęli się byli wszelakiego rodzaju hultaje, złoczyńcy i nieprawi dłużnicy. Gdy potém przeciw duchownym świeccy powstali, klasztor znakomity Cystersów w Opatkowicach, który posiadał relikwije wielu Świętych, w złoto i srebro przybrane, a które w czasie większych uroczystości z zakrystyi na srebrnym wozie przed wielki ołtarz sprowadzano, i niemal wszystkie inne klasztory, kościoły i przybytki święte, tak w Pradze jako i w całych Czechach, złupiono, odarto i zburzono, pod przewodem Jana Opoczyńskiego Czecha. Mnichów i księży, którzy nie dali się nakłonić do kacerstwa, palono na stosach, zabijano, lub wyganiano z kraju. Relikwije Świętych, a mianowicie Ś. Wacława patrona Czech, Ś. Wita i Ś. Ludomiły, wyrzucone z naczyń i miejsc, w których były przechowywane, deptano zelżywie. Majątki kościołów tak katedralnych jak i kolegiackich, zakonnych i parafialnych, ludzie świeccy łupili i rozrywali; naczynia i klejnoty kościelne, do służby Bożej przeznaczone, na pasy, wędzidła, siodła i inne rzeczy błahego i pospolitego użytku przerabiali; księgi pozabierane z kościołów, klasztorów i wszechnicy naukowej Praskiej, rozrywali i sprzedawali. Ludzi świeckiego stanu uczciwych i pobożnych, wiary świętej prawowiernych wyznawców, którzy do odszczepieństwa nie dawali się nakłonić, wraz z żonami i dziećmi wypędzali z miast, zamków, majątków dziedzicznych, domów i włości, a niektórych zabijali. Rozbiegła się młodzież i nauczyciele szkoły Praskiej, której cała świetność wtedy upadła. Wszystkie zgoła rzeczy Boskie i ludzkie tak pomieszano i zelżono, że nie zdołałby nikt wypowiedzieć, chociażby Tulliuszową miał wymowę, tych mnogich klęsk i nieszczęść, jakie poniosło królestwo