Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyste i święte, nie dali się przeciw nim do wojny namówić ani przymusić) przez Szramowice najechał granice Polski, właśnie kiedy rycerze Polscy strzegący Nowego Sącza, sprzykrzywszy sobie długą bezczynność, rozbiegli się byli do domów. Najpierwej więc miasto Stary Sącz, Nowego zaś przedmieścia i przyległe włości złupił i popalił, potém spiesznym pochodem ruszył do Węgier przez rzekę Poprad (Poproth) dążąc ku Muszynie drogą górzystą i niesposobną. Dlatego zaś Zygmunt król Węgierski zlecił Ściborowi najechanie królestwa Polskiego, aby się uiścił mistrzowi i zakonowi z przyjętego za czterdzieści tysięcy złotych zobowiązania, to jest podniesienia wojny przeciw królowi i królestwu Polskiemu, i aby okazał temuż mistrzowi i zakonowi, który go usilnie do swej obrony a wojowania z Polską namawiał, iż przyrzeczeniu swemu uczynił zadosyć, wyprawiwszy dwanaście chorągwi przeciw Polakom. Ale rycerstwo królewskie, zostawione do obrony granic królestwa, nie zniosło tej krzywdy i zniewagi; zgromadziwszy się bowiem spiesznie, ruszyło w pogoń za Ściborem i jego wojskiem. Byli zaś w wojsku Węgierskiém między przedniejszymi: Ścibor biskup Jagierski (Agriensis) wraz z bratem swoim; w królewskiém zaś Spytek Jarosławski z własną chorągwią, Jan Szczekocki kasztelan Lubelski, Jan Wałach z Chmielnika, i inni. Doścignąwszy więc Ścibora już za Karpatami (Alpes), blisko Bardyowa, chociaż miał nierównie liczniejsze wojsko, uderzyli nań Polacy. Trwała przez niejaki czas zacięta z obu stron bitwa: a gdy większe siły poczęły nad mniejszemi przemagać, już Polacy zabierali się do ucieczki; lecz przecież Kasper Bochuniek i Dalibor, rotmistrze, wsparłszy w kilku miejscach upadające siły, wstrzymali odwrot haniebny. Zawrzała więc walka na nowo; a lubo Ścibor liczbą i potęgą znacznie Polaków przewyższał, w końcu jednak zbity i porażony na głowę, uciekł do Bardyowa, wojsko zaś jego częścią legło pod mieczem, częścią dostało się do niewoli.

Pamiętna klęska Inflantczyków przybyłych na pomoc mistrzowi Pruskiemu.

W Sobotę, w przeddzień Ś. Jędrzeja Apostoła, Władysław król Polski ruszywszy z Inowrocławia, przybył w Niedzielę do Brześcia, kędy w czasie jego pobytu doszła go znowu wiadomość o odniesioném nad Krzyżakami znakomitém zwycięztwie. Mistrz albowiem Inflantski Herman v. Vintkinszench spiesząc mistrzowi Pruskiemu na pomoc, zebrał liczne i potężne z rozmaitych narodów wojsko, i przybył z niém do Prus. Wysławszy zaś czoło rycerstwa swego do Gołubia, aby mu łatwiej było z bliska trapić najazdami przyległą ziemię Dobrzyńską, sam z nie-