Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i koniom upatrzyć żywność: ale że zdobyczą i taborami nazbyt było obciążone, a żadnego nie miało przewodnika, noc przytém nadzwyczaj była ciemna, gdyż ani księżyc ani gwiazdy nie świeciły, przeto błądziło krążąc w koło z miejsca do miejsca. Nad ranem dopiero poznawszy, że przez całą noc uszło ledwie pół mili, tak iż widać jeszcze było zamek Tucholę, wielce się zatrwożyło, aby na strudzonych, osłabionych i głodnych nieprzyjaciel nie napadł. Czémprędzej więc cofało się ku Bydgoszczy. Ale mgła z nocy wciąż trwająca, a tak gęsta, że nic prawie widzieć nie można było, oddaliła wszelkie niebezpieczeństwo; zakryte ćmą wojsko królewskie przybyło szczęśliwie do Bydgoszczy. Tymczasem Władysław król Polski, zawiadomiony przez rycerza Gniewosza z Dalewic, wyprawionego tym celem do króla, że wojsko, pomimo odniesionych zwycięztw i rozproszenia nieprzyjaciela, umyśliło wrócić do kraju, już–to dla nadchodzącej zimy, już z powodu łupów na wrogach zdobytych, siadłszy na konia, biegł spiesznie z Inowrocławia ku Łabiszynowi i Szubinowi, aby wojsko wracające cofnąć w pochodzie i odprowadzić pod Tucholę, dla zatrzymania w oblężeniu nieprzyjaciół, którzy się do niej byli schronili. Ale chociaż król szybko pędził, na czas jednak nie zdążył; już bowiem wojsko w różne się strony porozchodziło, i nie można go było w żaden sposób pościągać. Zmuszony zatém wrócić zkąd przybył, w dzień Wszystkich Świętych zjadłszy obiad w Szubinie, a potém przenocowawszy w Łabiszynie, nazajutrz po uroczystości WW. Świętych, to jest w Niedzielę, wrócił do Inowrocławia. Tu w Poniedziałek po WW. Świętych przyprowadzono do niego liczny gmin brańców poimanych pod Tucholą. Król tłumaczył im podobnie jak wprzódy, że jego sprawa była słuszną, Krzyżacy zaś niesprawiedliwą prowadzili wojnę. Kazawszy potém sporządzić spis wszystkich jeńców, po nazwisku i godności każdego, wziął od nich proste rycerskie słowo; a wyznaczywszy im czas i miejsce stawienia się, wszystkich na wolność wypuścił. Do jednego tylko z nich Jana Zająca (Zayecz) Czecha z osobna przemówił: „Nie możesz się zaprzeć, że byłeś nadwornym rycerzem moim i towarzyszem; jakże więc mogłeś za Krzyżaka mi przeciwko mnie oręż podnosić? Mów, i wytłumacz się z twego zdradzieckiego postępku.“ Na to odpowiedział Zając: „Nie przeczę, Najłaskawszy Królu, iż byłem Waszej Królewskiej Miłości dworzaninem i sługą; że cię zaś opuściłem i przeszedłem do twoich nieprzyjacioł, Krzyżaków, spowodowała mnie do tego moja rycerska ochota i odwaga, dla której, jako mąż śmiały i nieustraszony, od wszystkich uważany za walecznika czyli rabka (Rabk), osądziłem za rzecz słuszną przejść na stronę pobitych i zwyciężonych; słyszałem bowiem o wielu twoich zwycięztwach nad zakonem Krzyżackim odniesionych. Gdybym zaś twoję był popierał sprawę, Pani moja miłościwa (rozumiał tu Zofią królową, żonę Wacława króla Czeskiego)