Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Janusz Brzozogłowy, uwiedziony podstępem nieprzyjacioł, wchodzi z nimi w układy i zamek Tucholę poddaje Krzyżakom.

Ale po zwycięzkiej pod Koronowem bitwie odwróciło się szczęście Polakom. W Sobotę bowiem, nazajutrz po Ś. Gereonie, to jest drugiego dnia po stoczeniu bitwy, Krzyżacy oblegający zamek Tucholę przyprowadzili do Janusza Brzozogłowskiego i innych Polaków oblężonych w zamku, kilkunastu ludzi zbrojnych i umiejących dobrze po polsku, a mianowicie pewnego rycerza z ziemi Dobrzyńskiej, Nawira, który zbiegłszy z królewskiego obozu przystał był do Krzyżaków, i zdradziecko oświadczyli przed nimi, że pod Koronowem wielkie nad wojskiem królewskiém odnieśli zwycięztwo, a na dowód ukazywali im tych rycerzy, jakoby poimanych w bitwie. Aby zaś chytre ich kłamstwo tém lepszą zyskało wiarę, rzeczonego Nawira, szlachcica ziemi Dobrzyńskiej, ubrali w zawojkę do włosów perłami tkaną, która u Polaków zowie się pątlik, a którą w największym zapale bitwy jeden z Niemców zerwał był Mikołajowi Powale zrzuconemu z konia i o kęs nie zabranemu w niewolą. Ukazują zatém Krzyżacy rzeczonego Nawira, ubranego w zbroję i pątlik, Januszowi Brzozogłowemu, mieniąc go fałszywie Mikołajem Powałą. Ale chociaż po pewnym znaku Janusz Brzozogłowy poznał, iż to był pątlik rycerza królewskiego Mikołaja Powały, zapytał jednak Nawira: „coby był za jeden, i jaki wypadek bitwy?“ Ten skłamawszy, „że był Mikołajem Powałą, i że Krzyżacy zniesli wojsko królewskie“, zdurzył Janusza Brzozogłowego, tak iż ten uwierzył wszystkiemu, co opowiadali Krzyżacy, i wielce się tą powieścią przeraził. Pełen więc obawy, a niewiadomy klęski zadanej Krzyżakom, o której mu starosta królewski dla zapadłej wkrótce nocy donieść nie mógł, zwłaszcza iż myśl jego czém inném była zajęta, wszedł z nieprzyjaciołmi w układy o poddanie Tucholskiego zamku. Po dopełnieniu warunków umowy, wydał zamek Krzyżakom; sam zaś z całą załogą, która dotąd wytrzymywała oblężenie, przybył do króla stojącego w Inowrocławiu. Tu skoro się dowiedział, że wojsko królewskie nad nieprzyjacielem tak świetne odniosło zwycięztwo, i że Krzyżacy taką go podeszli chytrością, począł płakać i narzekać, rwać sobie na głowie włosy, z wielkiego żalu i wstydu, że mąż w tylu doświadczony bojach i rycerz zawołany dał się podejść zdradziecko i wyrugować z zamku tak silnego i obronnego. W całém życiu bowiem, tak dawném jak i późniejszém, nigdy nie doznał takiej sromoty, gdy szczęście niemal zawsze mu sprzyjało.