Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdy tu zabawiał, doniesiono mu, iż zamki Osterod, Nidborg i Działdow, które król poruczył był w zarząd książętom Mazowieckim, z przyczyny słabej obrony opanowane zostały przez Krzyżaków. Dwaj także rycerze, Stanisław Charbinowski herbu Sulima i Mikołaj Synowiec herbu Starykoń, obawiając się swojej zguby, gdyby nieprzyjaciel stanął w pobliżu w znacznej sile, opuścili załogę Koronowską i przybyli do króla do Inowrocławia; dla usprawiedliwienia zaś swojej ucieczki twierdzili, jak było rzeczywiście, że nieprzyjaciel przeważne miał siły, oni zaś słabą obronę, i że im wielka groziła klęska, jeśliby ich ztamtąd nie odwołano. Król za smucił się nad losem swoich rycerzy, i w wielkiej o nich niespokojności często łzy rzewne wylewał. Albowiem ani za rzecz bezpieczną uważał odwołanie ich z Koronowa, bojąc się wtargnienia nieprzyjacioł do głębszych części królestwa, ani miał pod ręką innego wojska, którémby słabe ich siły powiększył, gdy wszystko rycerstwo już się do domów było rozeszło. Wtedy-to jasno się pokazało, na jak wielkie król naraził straty i nieszczęścia swoje królestwo niewczesném odstąpieniem od zamku Marienburga, i jak dalece przez to przyćmił chwałę swego zwycięztwa; i można było dopiero należycie poznać, co za korzyści obiecywała wytrwałość przy oblężeniu, którą Mikołaj podkanclerzy królestwa doradzał, a ile złego spowodowało opuszczenie zamku za radą Jędrzeja z Tęczyna kasztelana Wojnickiego.

W krwawej bitwie pod Koronowem Polacy zwyciężają Krzyżaków.

Dowiedziawszy się Krzyżacy, którzy zamek Tucholę oblegali, że wojsko królewskie w szczuplej nader liczbie przyszło na obronę miasteczka Koronowa, słabego i niczém nie obwarowanego, zebrali liczne i potężne siły z zaciężnych żołnierzy, między którymi przedniejszym był starosta Michał Kochmeister, wójt Nowej Marchii, i wielu z nadwornych Zygmunta króla Węgierskiego rycerzy, którzy na wezwanie tegoż króla Zygmunta przybyli w znacznej liczbie Krzyżakom na pomoc, a dostatecznym od nich opatrzeni żołdem wyszli zbrojno przeciw Polakom, uważając ich za pewną zdobycz i niewątpliwie obiecując sobie zwycięztwo: ufali bowiem w przeważną swoich liczbę, z którą Polacy bynajmniej mierzyć się nie mogli. Zaczém w Piątek, w dzień Ś. Gereona, gdy wojsku królewskiemu znać dano, że nieprzyjaciel przeciw niemu w wielkiej sile nadciągał, wysłano Tomasza Szeligę z Wrześni, herbu Róża, podkomorzego Sieradzkiego, tudzież Mikołaja Dębickiego, Gryfitę, aby się wywiedzieli o liczbie i potędze Krzyżaków. Ci nierozważnie i zbyt daleko od obozu zapędziwszy się i stanąwszy gdzieś na błotach i trzęsawiskach, wpadli w ręce nieprzyja-