Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zamkowych Jędrzeja Cedrowicza, szlachcica z rodu herbownego Gryfów, złotem przekupił. Ten wykonywając zdradę, do której się był zobowiązał, sprężyny u kusz i wszystkie narzędzia wojenne w ciszy nocy ciemnej porwał, połamał, popsował. A tak obrońcom zamku, nie mogącym nowemi sprężynami kusz ponaciągać i ponaprawiać narzędzi potrzebnych do obrony, odjął najgłówniejszy środek rażenia nieprzyjacioł i odpierania ich zapędów. Wreszcie z towarzysza i spółobrońcy stawszy się zbiegiem, oznajmił mistrzowi, jaką mu uczynił przysługę. Tą wiadomością ucieszony mistrz z całém swojém wojskiem, tém śmielej począł dobywać zamku; a zbudowawszy wieże wyższe nad mury zamkowe, i podsunąwszy je pod zamek z tej strony, która nie była oblana rzeką, szturmował ciągle i z największą mocą, zwłaszcza iż widział się bezpiecznym od pocisków, o czém i doświadczenie go przekonało. Oblężeńcy zaś, chociaż przez dni kilka takowemu szturmowi mężnie się opierali, wszelako widząc grożące coraz więcej niebezpieczeństwo, i obawiając się, aby Krzyżacy nie wywarli na nich swojej zemsty, gdyby im się udało zamek zdobyć, weszli w taki układ z mistrzem i Krzyżakami, iżby im wolno było posłać do książęcia Władysława Łokietka z prośbą o odparcie nieprzyjaciela: gdyby zaś po upływie miesiąca żądane posiłki nie nadeszły, wtedy ustąpić mieli z zamku, przy zapewnioném sobie bezpieczeństwie osób i majątków. O czém gdy książę Władysław Łokietek powziął wiadomość, lubo chciał natychmiast spieszyć z pomocą oblężeńcom, gdy jednakże przełożyli mu starsi panowie, że nieprzyjaciel wyższy był nierównie siłą, i że szaleństwem byłoby narażać wszystko na ostateczne niebezpieczeństwo, odesłał gońca do oblężeńców zamku Świecia z tą odpowiedzią: „żeby sobie radzili według możności, jeśli w ciągu miesiąca nie przybędą im posiłki na odsiecz.“ Jędrzejowi zaś, kasztelanowi Rosperskiemu, poruczywszy dowództwo nad swojém wojskiem, kazał spieszyć czémprędzej na pomoc oblężeńcom pod zamek Świecie. Ale ten opieszały w wykonaniu rozkazów, i nie poczuwający się na siłach, iżby mógł dać pomoc oblężonym, nic nie zrobiwszy ważnego, i nie zaczepiwszy a nawet nie widziawszy nieprzyjaciela, wrócił z wojskiem do domu. Po upływie zatém miesiąca, gdy żądane i obiecane posiłki nie nadciągały, zamek Świecie, w dziesięć tygodni od początku oblężenia, poddał się mistrzowi i zakonowi Krzyżaków: obadwaj zaś książęta, bracia rodzeni, Przemysław i Kazimierz, Bogumił starosta zamkowy, Otto Lexik, przedniejszy między panami, wielu nadto z panów i szlachty Pomorskiej, wyrzekających na swoje nieszczęście, przez los zawistny i zdradę Jędrzeja Cedrowicza zrządzone, wyszli z zamku ze wszystkiemi rzeczami swemi, nie bez żalu i łez rzewnych, do książęcia Władysława Łokietka, który ich łaskawie przyjął, i stosowne wszystkim pomieszkania i dziedzictwa powyznaczał. A tak ten zakon, który Polacy na pomoc przeciw ludom