Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szy swoję srogość nawet na starców i dzieci. Rozszerzyli potém dalej spustoszenia, a po wymordowaniu wielu Polaków i zabraniu znacznej liczby jeńców (między któremi, prócz chłopstwa i pospolitego gminu, było pięciuset szlachty) nigdzie nie doznawszy oporu, powrócili do Litwy.

Ludwik król Węgierski pojmuje w małżeństwo Elżbietę córkę króla Bośnii.

Dnia dwudziestego miesiąca Czerwca, Ludwik król Węgierski, siostrzeniec Kazimierza króla Polskiego, zaślubił Elżbietę, córkę Stefana króla Bośnii, którego zwano Hisupusbanem, dziewicę nadobnej urody, i za zezwoleniem papieża pojął ją w małżeństwo. Gody weselne odprawiano według zwyczaju w Budzie. Była rzeczona Elżbieta, żona Ludwika, urodzoną z Elżbiety córki Kazimierza książęcia na Gniewkowie, stryjecznej siostry królowej Węgierskiej, Elżbiety starszej, wdowy po Karolu, i Ludwika należącą w czwartym stopniu pokrewieństwa.

Śniegi wielkie w Polsce spadają w końcu Maja, po których niezwykły w polach urodzaj.

Tegoż roku wydarzył się w królestwie Polskiém, w Sobotę przed uroczystością Zesłania Ducha Ś., dziw nigdy wprzódy nie widziany i który nie miał przykładu. Albowiem, kiedy w miesiącach Marcu, Kwietniu i większej części Maja nastały już ciepła, a pod wpływem łagodnej pory zboża znacznie się popodnosiły i wysypywać zaczęły w kłosy, obiecując rychłe i obfite żniwo, nagle oziębiło się powietrze i mróz tęgi ziemię ścisnął; po małej zaś odeldze, spadły niespodzianie ogromne śniegi, na dwa łokcie grube, które okrywszy niemal wszystkie ziemie Polskie swemi zawałami, aż do szóstego dnia leżącemi bez nadziei zejścia, wielce przeraziły ludzi, a zwłaszcza rolników, obawiających się, aby zboża pod tak wielkim ciężarem i skorupą śniegową stłoczone i wyziębione nie przepadły. Ale kiedy wszyscy ziemianie, przelęknieni tak niesłychaném zjawiskiem, z żałością i jękiem opłakiwali stratę swoich prac i plonów, łaskawość Baranka Niebieskiego przybyła im ku pomocy. A co w rozumieniu i rozsądku ludzkim miało stać się klęską i zgubą, to Opatrzność Boska, która z spraw niezwykłych i cudownych, kiedy zwyczajne i codzienne w oczach ludzkich obojętnieją, chce być wychwalaną, obróciła w pożytek i pociechę. Skoro bowiem dnia szóstego owe śniegi stajały, nie tylko zboża ozime i jare, które pod niemi leżały, nie ucierpiały szkody, ale owszem ich wilgocią jakby rosą łagodną nasiąkłe tak się skrzepiły i wzmogły, że