Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jako też włości okoliczne, klasztory i kościoły znajdujące się w rzeczonych wsiach i miasteczkach, odarte z wszelakich ozdób i sprzętów, jakich tylko dopadli, i które chciwość ich nęcić mogły, w perzynę obrócili. A gdy przeor klasztoru Sieradzkiego, Mikołaj, kaznodziejskiego zakonu, przed Hermanem komturem Elblągskim, z którym dawniej, kiedy był przeorem w Elblągu, zabrał był dobrą znajomość, padłszy na kolana, błagał go: „aby się wstrzymał od mordowania niewinnych ludzi, a zwłaszcza rabowania i palenia klasztoru i kościoła, do którego wielu schroniło się z swemi dobytkami i majątkami, i aby przynajmniej domów Bożych oszczędził:“ on, okrutnik, wzgardziwszy prośbami przeora, Pruską mową dla okazania większej dumy odpowiedział: „ne prest“, to jest, „nie rozumiem.“ A wpadłszy do klasztoru, wszystkie naczynia Bogu poświęcone, jako to kielichy, krzyże, ornaty, i inne ozdoby i majątki ludzkie, porozbijawszy skrzynie i skarbony, pozabierali. Zakonników Ś. Dominika, ilu ich było w klasztorze, z habitów mniszych, ludzi obojej płci z odzieży aż do naga nie sromali się poodzierać. Splądrowawszy i zniszczywszy ogniem ziemię Sieradzką, znowu wrócili pod miasto Kalisz, do którego przez dni kilka natarczywie bez skutku jednak szturmowali; miejsce to bowiem rzeką Prosną, która z wielu stron zalewa, obwarowane i z położenia samego nieprzystępne, snadno opierało się ich zapędom i z wszelkich urągało wysileń; wielu z rycerstwa, którzy dla pokazania swojej śmiałości odważyli się pod same mury i bramy miejskie podsunąć, słuszną zuchwalstwo swoje przypłacili śmiercią. Krzyżacy mszcząc się za nich, wywarli srogość swoję na miasto Konin, tudzież okoliczne wsie i miasteczka, martwe i bezwinne domy; a podzieleni na liczne zastępy, roznieśli wszechstronnie łupiestwa, rzezie i pożogi, raczej z włościami i sioły niżeli z ludźmi bezbożną prowadząc wojnę, paląc wszystko do koła i pustosząc. Nigdyby nie odważyli się byli na tyle srogości i niegodziwych czynów, gdyby nie Wincenty z Szamotuł wojewoda Poznański, zdrajca ojczyzny, który zacięty w swojej zemście sam ich do tego wiódł i zapalał. Przeklęta złość tego niecnoty, w której trwał z taką zawziętością! przeklęty gniew, w którym tak się zatwardził! Szalony w swém uniesieniu, zapędny w swoim gniewie, niepomny na wiarę, uczciwość i Boga, samemu sobie wróg srogi, morderca własnych braci, zdrajca swojego pana, nieprzyjaciel swego domu i rodziny, ciemiężca ojczyzny, winowajca w obec wszystkich, w sercach Polaków pamięć obrzydłą po sobie zostawił, i tak siebie jak i potomstwo swoje wieczną skalał hańbą.