Tatarzy, dzicz barbarzyńska i sroga, wyznawcy sprosnej i bluźnierczej wiary fałszywego Mahometa, nieprzyjaciele chrześcian tak z czynów jak i z imienia, trapieni w swoim kraju głodem i nędzą, i szukający jej zaspokojenia, ruszyli w licznej hordzie do Polski pod dowództwem Nogaja i Telebuga. A nawiedziwszy po drodze ziemie Ruskie, które im już wtedy haracz opłacały, dla nabrania żywności i zasilenia swego głodu, wpadli naprzód do ziemi Lubelskiej i Mazowieckiej, a potém w okolice Sandomierza, Sieradza i Krakowa, i chmarami licznemi jak szarańcza dnia jedenastego Grudnia, wśród najtęższych mrozów, kiedy do koła grube leżały śniegi, rozsypali się po kraju. Wnet klasztory, kościoły i warownie, do których lud się schronił, pobrawszy przemocą i popaliwszy, zabawili się przez dni kilka dobywaniem zamku i miasta Sandomierza, ale gdy załoga tameczna dzielnie obojga broniła, przymuszeni byli z szkodą znaczną i sromotą odstąpić. Klasztoru także Ś. Krzyża na Łysej górze, za radą Rusinów, którzy im towarzyszyli w tej wyprawie, zupełnie poniechali, i nie tylko plądrować go ale nawet ani dotknąć nie śmieli, w tém przekonaniu, że po jego najściu nie uszliby pomsty Bożej. W przeddzień Narodzenia Chrystusa przybyli pod Kraków i poczęli go dobywać, ale straciwszy kilku znakomitych wojowników, z wielką żałobą i jękiem od niego odstąpili, i roznieśli za to spustoszenia po przedmieściach i wioskach, pewni, iż tak licznym tłumom nikt nie śmiałby ani zdołał się opierać. Mógłby był Leszek Czarny książę Krakowski na Tatarów bujających samopas po włościach w sposobném miejscu i w upatrzonej porze uderzyć, ale wstrzymywały go ogromne śniegi, i upadły ze wszystkiém duch w jego rycerstwie. Zdjęty zatém zbytnią obawą i w siłach własnych nie pokładający ufności, książę Leszek Czarny wraz z żoną Gryfiną i kilku panami znaczniejszymi schronił się do Węgier. Tatarzy zaś, dowiedziawszy się od jeńców o ucieczce książęcia Leszka do Węgier, całą ziemię Krakowską i Sandomierską pod sam Sącz i aż do Alp Pannońskich bezkarnie splądrowali. Podczas tej nieszczęśliwej zawieruchy, Bł. księżna Kinga, wdowa po Bolesławie Wstydliwym książęciu Krakowskim, z siedmiudziesiąt mniszkami klasztoru Sądeckiego, tudzież dwiema siostrami rodzonemi, Jolentą, niegdyś Bolesława Pobożnego książęcia Kaliskiego żoną,
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/487
Wygląd
Ta strona została przepisana.
Tatarzy w porze zimy najtęższej wpadają do Polski, a po ustąpieniu książęcia Leszka Czarnego do Węgier, całą okolicę Krakowską wedle Sącza bezkarnie pustoszą i z ogromną zdobyczą uchodzą; sam tylko klasztor, w którym bł. Kunegunda mieszkała, za jej świątobliwość i cnoty nie doznał srogości barbarzyńców.