Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1280.
Lew książę Ruski wkracza z wielką potęgą do Polski: ale wojsko Leszka Czarnego cudownym sposobem poraża go w bitwie, i pustosząc ziemię Ruską ściga go aż pod Lwów, poczém z wielką zdobyczą wraca do domu.

Ze wstąpieniem nowego książęcia Leszka Czarnego na księstwa Krakowskie, Sandomierskie i Lubelskie, nowe powstały rozruchy, nowe zewnątrz i po domu burze wojenne, gdy i swoi i obcy zazdrościli Leszkowi Czarnemu uzyskania na raz tylu państw i posiadłości. Najpierwej Lew książę Ruski, syn niegdyś Daniela cara Rusi, który między Ruskimi książęty w owym czasie tak zbrojną potęgą jako i obszernością swego władztwa trzymał pierwszeństwo, zamożny w ludzi i dostatki, umyślił opanować ziemie Krakowską, Sandomierską i Lubelską. Zebrawszy zatém z Tatarów, Litwinów, Jadźwingów i innych narodów wojska, tak najemne jako i ochotników, trzema wielkiemi oddziałami, z znaczną liczbą konnicy i piechoty, wtargnął do ziemi Lubelskiej, i w dość niesposobnym czasie zimowym (taką bowiem zagrzany był żądzą wojny) kraj wszystek pustoszyć począł. Splądrowawszy Lubelskie, wkroczył do Sandomierskiej ziemi, dokąd Wisła mrozem pod ów czas ścięta ułatwiła mu przejście, a cokolwiek napotkał w pochodzie, zabierając zdobyczą albo pustosząc, zdążył na reszcie pod zamek i miasto Sandomierz. Wnet zabrał się do dobywania zamku, ale gdy rycerze Polscy dzielnie się w murach bronili, zawiedziony w nadziei, rzucił się na okoliczne włości i miasteczka, i znowu w nich roznosił łupiestwa i pożogi. Dotarłszy do wsi Goślic, o dwie mile od Sandomierza, napotkał wojsko Polskie, które Warsz kasztelan Krakowski, Piotr syn Alberta Krakowski i Janusz Sandomierski, wojewodowie, prowadzili w małej i niedostatecznej liczbie, z rozkazu bowiem Leszka Czarnego większe siły w inne ściągniono miejsce. Nadzieja była tylko w Boskiej pomocy, gdy widzieli, że nieprzyjaciel kilka kroć mnogością swoją ich przewyższał: raczej więc zuchwale niżli odważnie, rzekłbym (gdyby tak wielkiemu męztwu Polaków nie było szczęście sprzyjało) ze Lwem i jego wojskiem dnia trzeciego Lutego, w Piątek, bitwę stoczyli. Po krwawem spotkaniu się, gdy przywódzcy pierwszych zastępów Ruskich pod mieczem Polskim polegli, z zrządzenia Bożego taki padł przestrach na barbarzyńców, że jak szaleni broń ciskając na wszystkie strony pierzchać poczęli. Tatarzy, zaledwo na chwilę stawiwszy opór, sami także poszli w rozsypkę. Gonili Polacy za uciekającymi mil kilkanaście, nie wielu zabierając w niewolą,