Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   104   —

wielkim ołtarzem podczas podniesienia z gorejącemi świecami. Prócz tego najuroczyściej zaręczyli bezpieczeństwo życia i czci księdzu Fuzoriuszowi i panu Ziębie. Czterech mieszczan dało zań rękojmię i wyznaczono zakład 200 złp.[1].
Wdzięczny zato miastu ks. Fuzoriusz, legował w r. 1636 panom rajcom rostruchan, czyli puchar pozłacany, waloru 3½ grzywny, i pierścień złoty w tym jedynie celu, ażeby go każdoczesny burmistrz dzierżył i nosił dla użytku i potrzeby Rzpltej. Mile przyjęło miasto ów wspaniały dar, panowie zaś rajcy nałożyli 200 grzywien kary na tego, któryby śmiał sprzedać te dary[2].
W owych czasach w Nowym Sączu cześć dla księży była tak wielka i powszechna i takiego używali znaczenia, że na wstawienie się duchowieństwa, mianowicie wyższego, rajcy i ławnicy ułaskawili czasem nawet na gardło skazanego. Ale też znowu innym razem księży, mieszających się do spraw miejskich, ofuknął jaki rajca, jak zaraz zobaczymy.
Adam Łukowiecki, organista, człek niesłychanie porywczy, za lada powodem bał się do kija lub szabli. Kilka razy był już o to sądzony. Podczas gajnych sądów na ratuszu w r. 1638 w czemś mu tam ubliżył woźny miejski. Łukowiecki, nie zważając na powagę sądów ani obecność panów radziec, pochwycił woźnego i bił go zawzięcie, mimo urzędowego upomnienia. Owszem wygadywał jeszcze na cały urząd.
Uwięziono go natychmiast i wytoczono proces. Występek podobny łatwo można było głową przypłacić. Wójt i cała ławica bardzo byli oburzeni tą nieswornością, bo też wszystkim sprzykrzyły się owe ciągłe niepokoje w mieście. Szczepan Cholewicz i Jakób Poławiński dzielili powszechne oburzenie i żądali przykładnego ukarania, rozszerzając zdanie i przekonanie swoje między cechową bracią, podczas kiedy za Łukowieckim ujmowali się księża zakonni. Przypadła schadzka bracka u Jakóba Poławińskiego, rymarza, a bracia, zebrawszy się licznie, radzili, coby wypadało czynić.

Podczas schadzki cechowej przyszedł na wino do sklepu Poławińskiego ks. Stanisław Rozmusowicz w towarzystwie ks. Jana, zakonnika Premonstratensa. Żył on w przyjaźni z organistą i mocno za nim obstawał. Ścierał się już nawet z Poławińskim i przymawiał zbytniej surowości jego i drugich ławników. Obecnie słysząc, iż zebrani bracia cechowi radzą nad losem więźnia, a Poławiński na uka-

  1. Act. Consul. T. 53. p. 29—33.
  2. Act. Consul. T. 53. p. 295.