Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WSTĘP.

Ach! kto nigdy pęt nie nosił,
Kto nie jęczał w wrogów mocy,
Kto swej strawy łzą nie zrosił,
Nie przetęsknił, długich nocy.

Kto w pół dzikim, podłym tłumie
Nie wlókł ciężkich dni niedoli,
Ten nie pojmie, nie zrozumie
Jak jest gorzki chleb niewoli!

Po latach dopiero czterdziestu postanowiłem wydać moje pamiętniki o Syberyi, aby mój ośmioletni pobyt w tym kraju boleści i nabyte wiadomości, odnoszące się tak do położenia naszego jako wygnańców, jako też opisu kraju, klimatu i ludów tamecznych, ich kultury i religii, nie poszły na marne.
Przez lat czterdzieści czekałem, czyli kto z mych ówczesnych kolegów, zdolniejszych odemnie, nie wystąpi i nie ogłosi drukiem tych tak pod każdym względem ciekawych rzeczy — lecz czekałem napróżno!
Widząc jednak z jaką ciekawością społeczeństwo nasze czytało opis o Syberyi podróżnika i turysty Kennana, nabrałem otuchy i postanowiłem ogłosić wszystkie te wrażenia, których doznałem od dnia dostania się do niewoli pod Ratajami w roku 1863, aż do powrotu mego z Syberyi w roku 1869.
O roku 1863 nie będę się rozpisywał, gdyż tu już wielokrotnie uczyniono przedemną. Rok ten bowiem wrył się w pamięć całemu narodowi polskiemu i niema chyba piędzi ziemi, któraby nie przesiąkła krwią męczenników wolności!