Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Rozdział vi.

Kolej aresztancka.

Dnia 3. listopada 1863 roku wsiedliśmy na Pradze do wagonów aresztanckich. Kto w życiu swojem jechał dłuższy czas koleją, ten musi mi to przyznać, jak taka dłuższa jazda męczy człowieka, chociażby jechał nawet pierwszą klasą. Proszę sobie tedy wyobrazić, jak musiał wyglądać ów człowiek, który bez wysiadania jechał aresztancką koleją przez trzynaście dni i nocy! Wagony aresztanckie nie wiele wprawdzie różnią się od wagonów trzeciej klasy, najważniejsze atoli jest to, że nie posiadają okien zwykłych wagonów, lecz tylko u góry wązkie i małe okienko okratowane, przez które nic widzieć nie można. Ławki do siedzenia są wązkie i szczupłe, przedziały tak małe, że kolana pomiędzy kolana sąsiada trzeba wkładać, aby się pomieścić; środkiem zaś wozu biegnie korytarz dla dyżurnego żandarma. W każdym wagonie jest także ustęp. Do takich to wagonów naładowano nas jak śledzi do beczki. Trzeba wiedzieć, że pociąg aresztancki z każdej stacyi odchodzi ostatni, to też na każdej stacyi trzeba było stać dwie, trzy a nieraz i cztery godziny, zanim wszystkie pociągi poodchodziły, wówczas my mogliśmy odjechać.