Strona:Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Biegnę teraz do „Hotelu Turystów”, do sympatycznego „dziadka”, Sieczki.
— Wszystko zajęte, ale dla pana to może znajdzie się tam co jeszcze — i prowadzi mię do olbrzymiego pokoju na górze, co tę ma tylko wadę, że komunikacji tramwajowej w nim brak.
Jestem zadowolony. Niech Niebo da długie lata dziadkowi!