Przejdź do zawartości

Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swoją krzywdę pan im nie dał zrobić krzywdy. Jeszcze, że ja byłam sierotą, bez matki, pan kazał mię wziąć do zamku, i wychowałam się tutaj przy klucznicy.
— To powiadasz, że pani nie jest już taka dobra? — zapytała Helenka, której żywo stanęła przed oczyma chata Pyłypychy, i wierzba, i poczwórna kareta, w czarodziejskiej wspaniałości zjawiająca się w tej pustyni.
— Ot, niby dobra, a niby... była odpowiedź. Najzręczniejsza ponoś indagacya nie byłaby zdołała wydobyć od Kseńki dokładniejszego określenia tego drugiego „niby“. Było ono zapewne sumą wrażeń, opartych na drobiazgach, i spostrzeżeń czynionych i słuchanych w garderobie i w kuchni, w tych dwóch najkompetentniejszych izbach sądowych, wyrokujących o naszym charakterze. Helenka, w cichym domu państwa Skryptowiczów nauczona nienawidzieć wszystkiego, co jest podobnem do „plotki“, nie indagowała Kseńki, i tylko w duchu zastanawiała się nad podobieństwem swoich wrażeń, do wrażeń tej dziewczyny. Wszak i ona wiedziała, że pani Zamecka opiekuje się chorymi, że założyła ochronkę dla dzieci wiejskich, itp. Cóż jej mówiło, że są dobre uczynki, które wynikają nie z wewnętrznej potrzeby świadczenia przysług drugim, ale z innych pobudek? I dlaczego od pierwszej chwili czuła coś wprost przeciwnego sympatyi, na widok pani Zameckiej? I dlaczego, nakoniec, Kseńka zauważała, że w zamku rymiszowskim dzieje się coś-jakoś inaczej, niż zwykle?
Może trochę w nadziei, że wielomowność Kseńki rzuci jakie światło na te zagadki, a może trochę i w tej, że opowiadanie jej z zamku przeniesie się na plebanię, i nie skończy się na samym księdzu proboszczu; głównie wszakżo z obawy przed samotnością, Helenka prosiła dziewczynę, żeby jej towarzyszyła w przechadzce po dalszych częściach ogrodu. Ogród francuski, przytykający do zamku, był niezbyt wielki i zamknięty szczątkami dawnych wałów, na których wznosił się nowoczesny już mur, z bramą sztachetową, po za którą po pięknym i lekkim mostku przechodziło się do parku, otoczonego już tylko rowem i żywym płotem.