Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go oczekiwał; p. Tadeusz zaś nie zastał swojego kocza i musiał dopiero posyłać do zamku po konie. Widocznie p. Zamecka albo nie otrzymała telegramu, który zapowiadał jej przyjazd męża, albo go nie zrozumiała. Upłynęło pół godziny, nim kocz zajechał na stacyę po p. Zameckiego i Helenkę — przy wjeździe zaś w bramę ujrzeli wózek p. Zgorzelskiego, czekający na niego w dziedzińcu. Nie było go wszakże widać w zamku, pani Helena wyszła sama naprzeciw nowoprzybyłych na ganek.
P. Tadeusz pocałował żonę, która go przyjęła słodkim wyrzutem, że zabawił w mieście dłużej, niż obiecał. Następnie obrócił się do Helenki, która stanąwszy nieruchoma na boku, wpatrywała się pilnie w panią Zamecką swojemi dużemi, czarnemi oczyma. P. Tadeusz wziął ją za rękę.
— Oto jest moja wychowanka, Helena Grodecka. Mam nadzieję, moja droga, że pokochasz ją, jak własną córkę.
Głos p. Zameckiego drżał przy tych słowach, podczas gdy druga para dużych, czarnych oczu odwzajemniła na chwilę badawcze spojrzenie młodej dziewczyny. Na chwilę tylko, bo jak jednoimienne bieguny igieł magnetycznych, tak spojrzenia matki i córki odepchnęły się nawzajem. Nastąpiła krótka, milcząca, kłopotliwa scena, podczas której na oko żadna z osob obecnych nie wiedziała, co począć. Tak przynajmniej zdawało się p. Zameckiej. Zdawało jej się, że nawet lokaj stojący z kapeluszem w ręku na kamiennych schodach ganku, nawet woźnica na koźle przed tym gankiem miał minę zakłopotaną, że Tadeusz radby był schować się pod ziemię, a ta piękna, szesnastoletnia brunetka o rysach tak znajomych, stała przed nią jak delikwentka, schwytana na gorącym uczynku zbrodni — tak, zbrodni — zbrodni przyjścia na świat i życia. Zdawało się się to wszystko pani Zameckiej, w istocie bowiem, ona jedna tylko, dotychczas zawsze pani swoich ruchów, słów i wyrazu swojej twarzy, teraz straciła była tę władzę, wykonywaną zazwyczaj z nieporównanem mistrzowstwem.