Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dobrodziejki a wielki przyjaciel p. Tadeusza Zameckiego, który niezawodnie także musi być doskonale znanym pani dobrodziejce. Panny poznały napastnika, który je ścigał rano, i były niezmiernie zażenowane. Pani Skryptowiczowa, usłyszawszy nazwisko gościa, przypomniała sobie, że indywiduum zwane Alfred Zgorzelski było właśnie tem, któremu jej mąż dzisiaj właśnie przez całą godzinę obiecywał połamać kości. Było więc rzeczą oczywistą, że gdyby p. Karol nadszedł, nastąpiłaby jakaś scena okropna; pani Skryptowiczowa drżała tedy z obawy i w ogóle przyjęcie p. Alfreda było tak lodowate, jak przyjęcie wyprawy arktycznej pod ośmdziesiątym drugim stopniem północnej szerokości. P. Zgorzelski nie dał się wszelako tak łatwo zbić z toru, Z największą swobodą zajął wskazany mu w milczeniu fotel i począł rozprawiać szeroko o dobrej i miłej pamięci, w jakiej zachowuje p. Karola całe towarzystwo pp. Zameckich w Rymiszowie, i o wszystkich zaletach i zasługach, dzięki którym tenże p. Karol na pamięć podobną zasługuje, a które spotęgowane są jeszcze okolicznością, iż p. Skryptowicz posiada tak miłą rodzinę. Nadmienił dalej p. Alfred, iż nie było mu wiadomem, że państwo Skryptowicze mają aż trzy córki — a p. Skryptowiczowa była w coraz gorszym ambarasie i nie wiedząc, co ma powiedzieć, zrobiła uwagę, iż na wsi państwo Zameccy muszą mieć bardzo mało towarzystwa. P. Zgorzelski począł natychmiast wymieniać wszystkich naszych znajomych z Rymiszowa, i skończył na p. Wacławie Rolińskim, o którym wiedział bardzo mało, ale zawsze wiedział, że jest wielkim protégé pani Zameckiej i towarzyszy jej w przejażdżkach konnych. Wśród tego wszystkiego, jedna z trzech panien — wiemy która — zarumieniła się mocno, a potem zbladła okropnie.
— Helenko — odezwała się do niej p. Skryptowiczowa — tobie niedobrze, może się pójdziesz położyć?
— Nie, dziękuję cioci, nic mi nie jest.
Tym sposobem p. Alfred dowiedział się, że panienka, do której zbliżył się był rano, jak Faust do Małgorzaty, i której rysów twarzy nie rozpoznał był wówczas dokładnie